Firmie z Kalifornii udało się zdobyć 100 tysięcy podpisów, liczbę zobowiązującą Biały Dom do zajęcia stanowiska w tej sprawie.
"Stanowi legislatorzy próbują nieuczciwie chronić dealerów w swoich stanach przed konkurencją" – można przeczytać w petycji do prezydenta. Biały Dom uchylił się od komentarza, do czasu przedstawienia oficjalnego stanowiska w tej sprawie.
Tesla toczy wojnę z organizacjami zrzeszającymi dealerów samochodowych, próbując uruchomić sprzedaż bezpośrednią Modelu S. Petycja do Białego Domu ma jednak symboliczny charakter. Prezydent może się ustosunkować do problemu, ale jest mało prawdopodobne aby podjął jakiekolwiek działania. Handel samochodami jest jednak regulowany w USA na poziomie stanowym, a tu przełamanie status quo może okazać się bardzo trudne.
Tesla usiłuje zmienić obecny system dystrybucji, w którym producenci aut sprzedają swoje pojazdy dealerom i salonom sprzedaży. Te z kolei sprzedają je klientom. Sieci dealerskie funkcjonują niezależnie od General Motors, Forda, Toyoty, czy Chryslera. Punkty sprzedaży Tesli są własnością spółki. Najczęściej funkcjonują przy wielkich centrach handlowych, co ogranicza możliwość wystawienia większej liczby pojazdów. W niektórych stanach nawet otwarcie takich salonów napotyka na poważne opory. Np. w Wirginii odrzucono wniosek Tesli o otwarcie punktów sprzedaży bezpośredniej. W legislaturze stanu Nowy Jork znajduje się podobny wniosek, ale jeszcze nad nim nie głosowano. Z kolei w stanowym kongresie w Teksasie Tesli udało się zgłosić projekt ustawy rozluźniający obecnie obowiązujące restrykcje. Tam także jednak nie doszło do głosowań.
Twierdzi, że dealerzy handlujący głównie samochodami z napędem benzynowym nie traktują aut elektrycznych poważnie. Dealerzy z kolei uważają, że zmiany w systemie dystrybucji otworzą puszkę Pandory. Pokusa aby producenci zaczęli sprzedawać auta przez własną sieć dystrybucji po niższej cenie może okazać się zbyt duża.