Możliwość zrekompensowania strat Anderson odrzucił podczas serii pytań i odpowiedzi na spotkaniu w waszyngtońskim National Press Club. Jego zdaniem Departament Skarbu podejmując decyzję o przejęciu kontroli nad General Motors w 2009 roku podejmował takie samo ryzyko co inwestor decydujący się na kupno akcji.
Rząd zainwestował w GM łącznie 49,5 miliarda dolarów. Do zakończenia procesu sprzedaży wszystkich akcji koncernu (co miało miejsce kilka dni temu) odzyskał z tej sumy ok. 39 miliardów dolarów. Akerson przypomniał, że Departament Skarbu podjął wówczas suwerenną decyzję o przejęciu kontroli i de facto nacjonalizacji GM. Mimo 10-miliardowej straty dyrektor koncernu uważa, że rząd zrobił dobry interes. Upadek General Motors, do którego by nieuchronnie doszło, gdyby nie interwencja, kosztowałby budżet dużo więcej w postaci utraconych dochodów podatkowych oraz w rządowych świadczeniach socjalnych. Według szefa GM decyzja rządu uratowała miliony miejsc pracy i miała pozytywny wpływ na gospodarkę. General Motors nie miałby problemów ze spłaceniem rządu w ciągu kilku lat. Kolos z Detroit po gruntownej reorganizacji przynosi od 15 kwartałów zyski. Jednak Akerson utrzymuje, że koncern potrzebuje kapitału, aby dorownać konkurencji oraz znajduje się pod naciskiem obecnych akcjonariuszy aby wypłacać dywidendy. Ale przede wszystkim – musi się rozwijać. Zaledwie kilka dni temu GM podjął decyzję o zainwestowaniu w 5 fabrykach 1,2 miliarda dolarów. Konferencję w National Press Center zorganizowano zaledwie w kilka dni po ogłoszeniu informacji o sprzedaży ostatnich akcji GM przez rząd oraz zmiany szczycie w samym koncernie. Akerson zamierza w styczniu odejść ze stanowiska a jego miejsce zajmie (po raz pierwszy w historii amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego) kobieta – Mary Barra.