Choć kalendarzowa zima wciąż trwa, to producenci i dostawcy soli drogowej już spisali ją na straty. Jeszcze na początku sezonu, czyli od września do grudnia, sprzedaż środków do odśnieżania odbywała się normalnym trybem. Nikt wówczas się nie spodziewał, że prawdziwej zimy prawie wcale nie będzie. Z relacji firm handlujących solą wynika, że już w styczniu spadek sprzedaży sięgnął 30 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, a w lutym nastąpiło całkowite załamanie. Wszystko przez brak śniegu.
– W kilkunastoletniej historii firmy nie pamiętam, żeby w lutym nikt nie kupował soli – twierdzi Wojciech Pasich, właściciel firmy PPHU Wojtex importującej sól drogową.
W lutym na ulice Warszawy pługosolarki wyjechały na drogi jedynie dwa razy. Dla porównania, zeszłej zimy w lutym sprzęt używany był aż 15 razy. Koszt działań na terenach, za które odpowiada Zarząd Oczyszczania Miasta w Warszawie, wyniósł do tej pory 44 mln zł. W analogicznym czasie poprzedniego sezonu wydano na ten cel 61,5 mln zł.
Dla miast to konkretne oszczędności, ale dla producentów soli drogowej, takich jak Kopalnia Soli Kłodawa czy zakłady należące do potentata miedziowego KGHM, to dotkliwa strata. Obie firmy przyznają, że odczuły znaczący spadek sprzedaży w tym segmencie. Szczegółów nie chcą ujawniać. Wydobyty surowiec tej zimy raczej na nic się już nie przyda. – Sól drogowa będzie czekać na następny sezon – informuje zarząd kopalni Kłodawa.
Niekorzystne warunki pogodowe to główny, ale niejedyny problem solnego biznesu. W Polsce przybywa przeciwników soli drogowej, którzy zwracają uwagę na jej szkodliwe działanie. Ze względu na protesty społeczne w niektórych rejonach zdecydowano się na ograniczenie użycia środków chemicznych do odśnieżania, a w skrajnych przypadkach nawet całkowicie zrezygnowano z ich stosowania. Na przykład na warszawskim Żoliborzu od 22 stycznia tego roku służby w ogóle nie wysypują soli na drogi. Producenci tego surowca jednak nie załamują rąk.