Szef producenta luksusowych samochodów Luca di Montezemolo zaproponował mu stanowisko szefa działu sportowego Ferrari, w tym również ekipy uczestniczącej w wyścigach Formuły I. Mattiacci, wcześniej szef działu Ameryki Płn., Ferrari zajął ostatecznie miejsce Stefano Domenicali, który wziął na siebie odpowiedzialność za kiepski początek sezonu wyścigów i złożył dymisję.
Mattiacci ujawnił przed kolejnym wyścigiem Grand Prix w Szanghaju, co wydarzyło się i w jakim tempie od chwili otrzymania pierwszej propozycji do czasu przyjęcia jej. — O godzinie 5.58 w piątek rano zadzwonił telefon i prezes Montezemolo powiedział mi: mam taki pomysł. Na to ja mu odpowiedziałem, że Prima Aprilis już dawno minął, 15 dni temu — powiedział Mattiacci mieszkający w Nowym Jorku.
- Dopiero w drugiej, trzeciej minucie naszej rozmowy zrozumiałem, że on mówił poważnie i że jest już dla mnie bilet na lot za trzy godziny z Nowego Jorku do Mediolanu. I w sobotę rano byłem już na torze Fiorano w Maranello (gdzie znajduje się centrala Ferrari).
Decyzję Ferrari o mianowaniu Mattiacci szefem najstarszej ekipy sportowej, mającej najwięcej zwycięstw, przyjęto sceptycznie. Wielu wątpi, czy Włoch, outsider wobec zamkniętego świata opartego na zaufaniu, jakim jest Formula I, bez żadnego doświadczenia w wyścigach, będzie w stanie poprawić losy tej ekipy.
- To dla mnie bardzo motywujące. A konieczność udowodnienia przeze mnie, że potrafię dorównać najpierw Ferrari, a następnie Formule I powoduje, że jestem bardzo zmotywowaną osobą. Podchodzę z ogromną pokorą do tego i czeka mniej bardzo ciężka praca. To mogę obiecać ekipie, kierowcom, którzy są najlepsi na świecie. Będą mieć do czynienia z niezwykle pokorną osobą, która będzie słuchać i walczyć na 150 procent, aby ułatwiać im wszystko i wykorzystywać najlepiej talenty istniejące w Ferrari — wyjaśnił nowy szef działu sportowego.