W wywiadzie dla dziennika „Handelsblatt" Katarczyk znany z tego, że mówi to co myśli bez owijania w bawełnę oświadczył, że „jeśli działki czasowe na europejskich lotniskach będą ograniczone, to przestaniemy kupować samoloty europejskie. Mamy zamówione u Airbusa 186 samolotów (140, bez opcji — według tego producenta). Jaki to miałoby wpływ na zatrudnienie w Niemczech" — dodał nie biorąc pod uwagę tego, że przepisy lotnictwa cywilnego zabraniają wiązania praw do lotów z kwestiami komercyjnymi.
Przewoźnik z Kataru chce dodać do swej siatki połączeń loty do Hamburga i Düsseldorfu, z kolei inna linia znad Zatoki, Emirates stara się od lat uzyskać zgodę na loty do Berlina i Stuttgartu.
Sprawa kupowania samolotów Airbusa pojawia się zawsze w negocjacjach z krajami znad Zatoki o prawach do lotów. Niektóre kraje, m.in. Niemcy i Francja zahamowały wydawanie dodatkowych zezwoleń i żądają liberalizacji transportu lotniczego. Lufthansa i Air France-KLM krytykują wszelkie formy pomocy, z jakiej korzystają linie znad Zatoki ze strony państw będących ich udziałowcami. Argumentują ponadto, że jedynie wielkość przewozów między zainteresowanymi krajami uzasadniałaby przyznanie dodatkowych praw lotów. A ruch z Dohy do miast europejskich jest dość skromny. Większość podróżnych do Kataru przesiada się tam na inne loty.
Qatar Airways jest ważnym klientem Airbusa, zamówił m.in. 80 kompozytowych A350 i 10 superjumbo A380.