To już drugi rok, gdy amerykańska produkcja paliwowa jest największa na świecie. W porównaniu z głównymi rywalami z Arabii Saudyjskiej i Rosji dynamika amerykańskiej produkcji nie ma sobie równych – idzie w górę, i to coraz gwałtowniej. Według danych IEA – rządowej agencji informacji energetycznej – w 2011 r. produkcja ropy i paliw płynnych w USA wynosiła 10,13 mln bd, a Rosji 10,41 mln bd. Rok później Rosjanie wyprodukowali 10,6 mln bd ropy i paliw, a USA już 11,12 bd. Przed Ameryką była już tylko Arabia Saudyjska – 11,84 mln bd.
W ciągu 2013 r. Amerykanie wyprzedzili też Arabię Saudyjską, osiągając 12,34 mln bd. W minionym roku powiększyli przewagę, osiągając 13,97 mln bd. Rosja stoi w miejscu – 10,85 mln bd. Arabia Saudyjska, ograniczając się w ramach OPEC, osiągnęła wynik 11,62 mln bd.
USA dotąd nie otworzyły się na eksport ropy. Wciąż obowiązuje embargo z 1973 r. Amerykańscy nafciarze toczą bój o eksport, od kiedy technologie wydobycia ropy i gazu z łupków pozwoliły zwiększyć produkcję i obniżyć koszty.
W marcu szefowie gigantów branży – Exxon Mobil, ConocoPhillips, Occidental Petroleum, Marathon Oil, Chesapeake Energy i innych – spotkali się z przedstawicielami Białego Domu, by przekonać urzędników i polityków o konieczności szybkiego zniesienia zakazu eksportu.
Zamknięta w granicach USA amerykańska ropa (marka WTI) była w I kw. br. średnio o 10 dol. tańsza od ceny marki Brent. A ta, jak wiadomo, potaniała o połowę od lata ubiegłego roku.