Zaoferowała wtedy kwotę rzędu 1,4 mld zł netto, czyli o 150 mln zł wyższą od propozycji złożonej w czasie oferowania. Wartość przedsiębiorstwa oszacowano na około 1,9 mld zł – wynika z naszych informacji.
O kilka milionów więcej
To było jeszcze przed podpisaniem przez PKP umowy przedwstępnej z funduszem. Oferty jednak nie wzięto pod uwagę. - Ostateczna kwota netto, którą Energa proponowała za te aktywa była tylko o kilka milionów złotych niższa niż proponowana przez CVC. Spółka dodatkowo oferowała spłacenie długu PKP Energetyki – mówi nam osoba zbliżona do gdańskiej grupy, znająca kulisy transakcji.
Luksemburski fundusz – jak ujawniono 23 lipca po podpisaniu przedwstępnej umowy sprzedaży – wycenił energetyczną spółkę-córkę PKP ponad 1,96 mld zł, co po korekcie o wartość długu dawało 1,41 mld zł. A więc niewiele więcej niż chciała dać Energa.
Zapytaliśmy kolejową grupę, czy te kilka milionów złotych faktycznie robiło różnicę. Pytanie o tyle istotne, że wokół transakcji robi się coraz bardziej gorąco. - Oferta złożona przez CVC była najwyższa i najlepsza. Dlatego PKP zdecydowała o wyborze funduszu jako podmiotu, z którym podpisze umowę przedwstępną – usłyszeliśmy w biurze prasowym PKP. Rzeczniczka tej spółki Katarzyna Mazurkiewicz zaznaczyła jednocześnie, że przy wyborze brano pod uwagę nie tylko zaoferowaną cenę, ale też inne czynniki. - Chodzi o szereg specyficznych odpowiedzialności PKP za ryzyka potransakcyjne, poziomy odpowiedzialności PKP za zobowiązania wynikające z umowy oraz wiele technicznych aspektów samej umowy – wylicza Mazurkiewicz. Ale nie ujawnia szczegółów zasłaniając się klauzulą poufności w ramach prowadzonych negocjacji.
- Energa byłą otwarta na negocjacje także jeśli chodzi o pozacenowe warunki, które były podobnie sformułowane dla wszystkich uczestników procesu. Jednak komunikat ze strony PKP był taki, że jakakolwiek kwota by nie padła i tak fundusz zaoferuje więcej – wyjaśnia nasze źródło w spółce.