Bez realnego planu uzdrowienia górnictwa nie ma szans na zdrowe finanse publiczne i na spokój na Śląsku.
Rząd nie jest w stanie zrealizować swojego programu restrukturyzacji śląskich kopalń. To był plan nierozwiązujący trwale żadnego problemu. Tymczasem ceny węgla ciągle spadają i kondycja kopalń pogarsza się coraz szybciej. Wykorzystując gorący przedwyborczy okres, górnicze związki zawodowe znów przystawiają rządowi pistolet do głowy. Mówią: albo do końca września spełni swoje obietnice, albo będzie strajk.
Czy politycy znów ugną się przed związkowcami i nie podejmą tak ważnych dla branży reform? W trwającej kampanii wyborczej wydaje się to bardzo prawdopodobne. Zamiast zmian mamy hasła o ratowaniu górnictwa w obecnym kształcie. Niestety.
Analitycy nie mają złudzeń: w najbliższym czasie nie będzie wzrostu cen węgla, którego ciągle wydobywa się za dużo. Obawy o kondycję chińskiej gospodarki spowodowały, że ceny czarnego paliwa nadal spadają. Mimo to i mimo antywęglowej polityki UE w Polsce wciąż nie ma odważnych decyzji w sprawie uzdrowienia sytuacji na Śląsku. A rząd będzie je musiał podjąć. Jeśli nie obecny, to następny. Węgiel będzie nam potrzebny jeszcze wiele lat.
Stopniowe wygaszenie czterech trwale nierentownych kopalń Kompanii Węglowej i uzależnienie wynagrodzeń górników od wyników spółki – czy ktoś pamięta jeszcze ten program? Ogłosiła go premier Ewa Kopacz 7 stycznia. Dziesięć dni później, po górniczych protestach, rząd wycofał się z tej propozycji. Związkowcy dostali wszystko, co chcieli, a przede wszystkim obietnicę, że z kłopotów do końca września wydobędą Kompanię państwowe firmy energetyczne. I zapewnienie, że do 2018 r. na realizację planu państwo da nawet 3 mld zł.