Podczas kryzysu liczy się szybkość reakcji

Wciąż istnieje duże pole manewru dla instytucji publicznych w zakresie ustabilizowania sytuacji na rynku międzybankowym i poprawy płynności – piszą ekonomiści pionu skarbu banku BZ WBK

Publikacja: 07.01.2009 02:58

Podczas kryzysu liczy się szybkość reakcji

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

W „Rzeczpospolitej” z 19 listopada 2008 r. Dobiesław Tymoczko i Jacek Osiński z NBP przedstawili pogląd na temat sytuacji na rynku międzybankowym w obliczu globalnego kryzysu oraz na temat działań władz publicznych w zderzeniu z pomysłami banków komercyjnych na ustabilizowanie sytuacji. Podali przykład propozycji dwojakiego rodzaju działań, które pojawiają się według nich ze strony banków – pośredniczenie przez NBP w transakcjach międzybankowych i udzielenie gwarancji rozliczeń operacji międzybankowych przez sektor publiczny.

O ile należy docenić rolę NBP w stabilizowaniu sytuacji na rynku w ramach tzw. pakietu zaufania, o tyle powyższe propozycje banków rozpatrywać należy przede wszystkim w kontekście tempa wprowadzanych przez NBP instrumentów oraz skali gwarancji udzielonej sektorowi finansowemu przez polski rząd, dokonując przy tym porównania międzynarodowego.

[wyimek]Dzisiaj absolutnie koniecznym podejściem jest elastyczność działania i jego koordynacja pomiędzy poszczególnymi podmiotami publicznymi[/wyimek]

Zgadzamy się z Osińskim i Tymoczko, pośredniczenie przez NBP w transakcjach czy gwarancje na rynku międzybankowym nie są priorytetem. Sytuacja na rynkach globalnych jest jednak tak niepewna, że pod uwagę należy brać i taki scenariusz, w którym te środki będą musiały być zastosowane.

[srodtytul]Najważniejsza szybkość reakcji[/srodtytul]

Bardziej zdecydowane głosy na temat tych dwóch rodzajów działań pojawiały się ze strony sektora bankowego wcześniej. I wówczas były one uzasadnione. Zarządzający płynnością w polskich bankach symptomy kryzysu płynnościowego zaobserwowali już na początku 2008 r.

To głównie dzięki wsparciu spółek matek, których rolę autorzy artykułu deprecjonują, polski sektor bankowy odczuł efekty tego kryzysu dopiero w ostatnich miesiącach 2008 r. Aktywa walutowe polskich banków są finansowane długoterminowymi pożyczkami lub tzw. transakcjami swapowymi oferowanymi głównie przez kontrahentów zagranicznych. Dopiero w zaostrzonej fazie kryzysu, po ogłoszeniu upadłości Lehman Brothers i sparaliżowaniu rynku, nastąpiło przesunięcie w kierunku rynku krótkoterminowych transakcji.

Autorzy artykułu skupiają się na kwestii importu braku zaufania z zagranicy, jednak przecież nawet gdyby sektor bankowy był wyłącznie w polskich rękach, kryzys płynnościowy i tak by nas dotknął. Za granicą banki centralne prowadziły aktywną akcję zasilania sektora bankowego w płynność, natomiast trwającemu kilka miesięcy procesowi drenażu płynności w walucie w Polsce nie towarzyszyły działania krajowych regulatorów. Między zaobserwowaniem efektów „choroby płynnościowej” a ogłoszeniem pakietu minęło wiele tygodni. Samo ogłoszenie niewiele pomogło zarządzającym płynnością.

Pierwsza naprawdę efektywna operacja dostrajająca repo o terminie trzymiesięcznym, zasilająca sektor w krajową walutę, miała miejsce dopiero 4 listopada. Natomiast pierwsza efektywna operacja (FX swap) umożliwiająca zasilenie się sektora we franki szwajcarskie odbyła się 21 listopada.

Przyniosło to efekty – krótkoterminowe stawki pieniężne spadły i stopniowo zaczęły obniżać się stawki WIBOR. Tylko dlaczego to wszystko tak długo trwało? W tym okresie rynek międzybankowy praktycznie nie funkcjonował, a stawki trzymiesięcznego WIBOR znajdowały się ponad 80 pkt bazowych powyżej stopy referencyjnej NBP. Oznacza to, że w warunkach coraz wyraźniejszych oznak głębokiego spowolnienia gospodarczego na świecie stopy procentowe w Polsce rosły! Nie powinno więc dziwić, że w okresie zwiększonych zawirowań na rynkach banki komercyjne opowiadały się za dodatkowymi instrumentami, które sytuację mogły ustabilizować. W warunkach kryzysowych liczy się przede wszystkim szybkość reakcji.

[srodtytul]Wciąż sporo do zrobienia dla NBP[/srodtytul]

Po dwóch miesiącach od ogłoszenia pakietu sytuacja na rynku międzybankowym została opanowana, ale nie oznacza to wcale, że nie istnieje dalsze znaczne pole manewru dla NBP. Istnieje wiele elementów o charakterze technicznym, powszechnie stosowanych przez inne banki centralne, które zapewniłyby jeszcze lepsze funkcjonowanie rynku, bez konieczności stosowania daleko idących i kontrowersyjnych środków.

Bank, który chce skorzystać z operacji zasilającej, musi posiadać papiery skarbowe na zabezpieczenie (tzw. collateral). Autorzy artykułu twierdzą, że jeśli takiego zabezpieczenia bank nie posiada, to powinien pomóc mu jego właściciel, czyli inwestor strategiczny. Problem w tym, że NBP jest chyba jedynym bankiem centralnym w dobie kryzysu płynnościowego, który na zabezpieczenie akceptuje bardzo ograniczoną liczbę papierów dłużnych, w dodatku denominowanych wyłącznie w polskich złotych. Czy to oznacza, że na przykład kupowanie euroobligacji polskiego rządu było błędem strategicznym banków, ponieważ nie można ich teraz wykorzystać? Czy całkiem normalna z punktu widzenia NBP jest sytuacja, w której polskie banki korzystają z operacji zasilających EBC za pośrednictwem spółek matek? To tylko jeden z wielu przykładów niższej efektywności pakietu. Moglibyśmy skupić się na omówieniu jego słabości od strony operacyjnej. Zboczylibyśmy jednak z głównego toru naszej dyskusji, czyli zwrócenia uwagi na pewną powolność, a przez to nieefektywność działań regulatorów w obliczu sytuacji kryzysowej.

Podstawowym założeniem jakiegokolwiek instrumentarium pomocowego powinien być jego wyprzedzający charakter. Nie jest sztuką zaoferowanie rynkowi siedmiodniowych operacji FX swap, których cena jest zupełnie nierynkowa i powoduje, że polskie banki wolą zminimalizować obrót, a nawet odciąć klientom dostęp do serwisu finansowego, aniżeli z nich skorzystać. Czy regulatorzy wierzą w to, że instrumenty o charakterze ostatniej deski ratunku poprawią płynność w sektorze i w dłuższym okresie wesprą mechanizmy transmisji pieniądza do gospodarki?

Bo gra nie toczy się teraz o płynność poszczególnych banków, ale o dostęp przedsiębiorców do finansowania inwestycji. Przecież problemy płynnościowe, na które w pełni nie odpowiada NBP, wpływają również na obserwowaną od kilku miesięcy walkę depozytową, która musi się przełożyć na zwiększenie marż kredytowych i dalsze spowolnienie gospodarki.

[srodtytul]Konieczna koordynacja władz publicznych[/srodtytul]

Osiński i Tymoczko napisali, że udzielenie gwarancji dla lokat na rynku międzybankowym byłoby uzasadnione, gdyby istniały w Polsce banki, które nie mogłyby pozyskać finansowania w ramach pakietu zaufania. I rzeczywiście, problem polegał na tym, że pare miesięcy temu nie można było takiego scenariusza wykluczyć. Podkreślają oni, że koszty gwarancji musiałyby ponieść banki. Ależ jak najbardziej! Zdziwilibyśmy się, gdyby ktoś proponował coś innego. Co więcej, naszym zdaniem koszt gwarancji dla poszczególnych banków powinien być uzależniony od poziomu ryzyka w ich aktywach. Warto zauważyć, że podatnicy nie muszą ponosić żadnych kosztów gwarancji, bo nie musi wystąpić konieczność ich wypłaty.

Osiński i Tymoczko piszą, że „rząd zdecydował o podniesieniu gwarancji dla depozytów bankowych i przygotowuje inne akty prawne, które mogą okazać się pomocne w przyszłości”. Są to tylko kolejne przykłady wolnego działania polskich władz publicznych, będącego bardziej reakcją na zaistniałe wydarzenia niż działaniem wyprzedzającym. To było dostosowanie się do gwarancji ustalonych przez UE. Ale my nie stosujemy tych samych gwarancji w porównaniu z innymi krajami, co działa na niekorzyść polskich banków w stosunku do konkurentów zagranicznych, bo wciąż nie ma u nas pełnej gwarancji depozytów przedsiębiorstw. Jesteśmy ciekawi, w jakim banku ulokuje nadwyżki np. firma polsko-niemiecka, skoro za zachodnią granicą gwarancje są, a u nas ich nie ma. Można sobie wyobrazić sytuację, w której w wyniku ewentualnej kolejnej fali nasilenia kryzysu znaczna część depozytów firm odpłynie za granicę.

Sytuacja na świecie jest na tyle nieprzewidywalna, że trzeba być gotowym na różne opcje. Dzisiaj absolutnie koniecznym podejściem jest elastyczność działania i jego koordynacja pomiędzy poszczególnymi podmiotami publicznymi.

Istnieje jeszcze duże pole manewru dla instytucji publicznych, jeśli chodzi o ustabilizowanie sytuacji na rynku międzybankowym i poprawę płynności. Na pierwszy plan wysuwa się kwestia gwarancji wszystkich depozytów w sektorze bankowym, aby polskie banki nie były w pozycji bardziej niekorzystnej niż ich zagraniczni konkurenci. Po stronie banku centralnego oprócz dalszej poprawy funkcjonowania pakietu istnieje wiele instrumentów mogących poprawić płynność sektora w najbliższych miesiącach, włączając w to przedterminowy wykup obligacji NBP wyemitowanych w zamian za zmniejszenie rezerwy obowiązkowej czy obniżenie wymogu z tytułu rezerwy obowiązkowej do poziomu obowiązującego w EBC (z 3,5 do 2 proc.).

Osiński i Tymoczko napisali, że banki wiele rzeczy mogą zrobić same, i nie należy sięgać do kieszeni podatnika. O ile zaufanie na rynku międzybankowym z pewnością zostanie w końcu odbudowane, o tyle nie wiadomo, ile to będzie trwało, a w tym czasie gospodarka może ponosić dodatkowe koszty w postaci głębszego spowolnienia.

Podatnik nie pozostanie na to odporny, tak więc zaglądając do jego kieszeni w kontekście działań władz publicznych, warto rozważać koszty, które może on ponieść w przypadku braku tych działań. Oby nie okazało się, że wskutek braku elastyczności i szybkości reakcji polskich instytucji publicznych podatnik zapłaci więcej. Przecież czas to pieniądz.

[ramka][b]O tym jak zwiększyć zaufanie na rynku pisali [/b]

Bez zabezpieczenia transakcji nie będzie zaufaniaMirosław Boniecki, wiceprezes Banku BPH (Rz 277/2008)

Nic nie będzie już takie samo jak przed kryzysemMaciej Stańczuk, prezes banku West LB (Rz 276/2008)

Podatnicy nie powinni ratować zyskownych banków Dobiesław Tymoczko i Jacek Osiński, ekonomiści z NBP (Rz 270/2008) [/ramka]

W „Rzeczpospolitej” z 19 listopada 2008 r. Dobiesław Tymoczko i Jacek Osiński z NBP przedstawili pogląd na temat sytuacji na rynku międzybankowym w obliczu globalnego kryzysu oraz na temat działań władz publicznych w zderzeniu z pomysłami banków komercyjnych na ustabilizowanie sytuacji. Podali przykład propozycji dwojakiego rodzaju działań, które pojawiają się według nich ze strony banków – pośredniczenie przez NBP w transakcjach międzybankowych i udzielenie gwarancji rozliczeń operacji międzybankowych przez sektor publiczny.

Pozostało 95% artykułu
Banki
ZBP: Rezygnacja z „kredytu 0 proc.” paradoksalnie zwiększy popyt na kredyty hipoteczne
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
Prezes NBP Adam Glapiński: Sektor bankowy słabo pełni swoją podstawową funkcję
Banki
EBC znów obciął stopę depozytową. Czwarty raz w 2024 roku
Banki
Niespodziewany ruch banku centralnego Szwajcarii ws. stóp procentowych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Banki
Szwajcarski bank centralny tnie stopy mocniej niż się spodziewano