Fala konsolidacji w polskim sektorze bankowym trwa już od paru lat. Do tej pory zaowocowała sprzedażą Kredyt Banku (kupił go BZ WBK), Banku BGŻ (BNP Paribas), a także Pekao i Aliora (PZU).
Teraz pod młotek idą Raiffeisen Polbank i Deutsche Bank Polska, odpowiednio 10. i 13. gracz w Polsce, które mogą zostać kupione odpowiednio przez hiszpańskiego Santandera i francuski BNP Paribas. Dzięki temu ich banki w Polsce, czyli BZ WBK i BGŻ BNP Paribas, mocno zwiększyłyby skalę działania.
Klienci ucierpią?
Liczbę transakcji ostatnio napędzały problemy zagranicznych właścicieli polskich banków i konieczność wzmocnienia swojej pozycji kapitałowej. Dochodzą też powody typowo biznesowe i regulacyjne. – Konsolidacja w polskim sektorze może jeszcze chwilę trwać, biorąc pod uwagę czynniki cykliczne, takie jak mniejsza zyskowność w związku z niskimi stopami procentowymi, a z drugiej strony czynniki strukturalne, jak rosnąca cyfryzacja powodująca, że skala liczy się bardziej niż kiedykolwiek. Banki uniwersalne, aby mieć atrakcyjną i nowoczesną ofertę, muszą dużo inwestować, a to łatwiej przychodzi, kiedy jest się dużym – tłumaczy Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego.
Niedawno Michał Krupiński, prezes Pekao, stwierdził, że konsolidacja w polskim sektorze może potrwać pięć lat i w ostateczności spowoduje, że na rynku pozostanie pięć–sześć banków. Wyjaśnił, że spodziewa się dalszej konsolidacji, bo w bankowości ważny jest efekt skali i trend łączenia banków widoczny jest też w Europie. A nasz rynek należy do najmniej skoncentrowanych w Europie Środkowej. Trzy największe banki reprezentują niewiele ponad jedną trzecią rynku, podczas gdy na prawie wszystkich rynkach Europy Środkowej ten współczynnik przekracza 40 proc., a w niektórych nawet 50 proc. (Czechy, Słowacja, Chorwacja).