Jest to jeden z bardzo niestety niewielu sektorów polskiego biznesu, które w ciągu ostatniego ćwierćwiecza wykorzystały wszystkie swoje szanse. Jesteśmy europejską potęgą.
Owszem, początkowy sukces wiązał się przede wszystkim z kosztami, pod tym względem przewoźnicy z Polski bili swoją konkurencję na głowę. Tyle że dzięki samej cenie branża nie zapewniłaby sobie tak długotrwałego rozwoju. W Europie znaleźliby się już tańsi gracze. Swoje zrobiła znakomita jakość usług i elastyczność firm.
Ale branży i tak wyzwań nie brakuje. Najpoważniejsze z nich są związane z kwestiami dotyczącymi pracowników. W Polsce zaczyna dramatycznie brakować kierowców. I aby branża nie poniosła z tego powodu naprawdę dotkliwych strat, potrzebnych jest kilka działań naraz. Po pierwsze – ze strony firm. Eldorado, jeżeli chodzi o pracowników, mamy już za sobą, trzeba więc o nich zabiegać, proponując jak najlepsze zarobki i jak najbardziej atrakcyjne warunki. Po drugie – może warto jednak zadbać o to, byśmy mieli sporo bardzo dobrych, fachowych kierowców. Obecny system edukacji na różnych szczeblach jest, delikatnie mówiąc, niezbyt na to przygotowany.
Kolejne wyzwanie wiąże się z regulacjami w krajach unijnych dotyczących zarobków kierowców. Tutaj, wraz z pomocą państwa i dyplomacji, trzeba znajdować jak najbardziej racjonalne rozwiązania. Z jednej strony – kierowcy powinni zarabiać jak najlepiej. Z drugiej – nie można dopuścić do tego, aby branża została podcięta, a to w najbardziej pesymistycznych scenariuszach jest możliwe.
I jeszcze jedno wyzwanie, które dzisiaj brzmi abstrakcyjnie, zwłaszcza wobec tego, co wyżej napisałem o kierowcach. Jednak jest tak, że w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu lat ta branża może się całkowicie zmienić. Ciężarówki być może będą się poruszały bez kierowców. Warto, żeby polskie firmy już teraz zaczęły się zastanawiać, co to tak właściwie dla nich znaczy. I żeby w odpowiednim momencie wskoczyły do technologicznego pociągu.