Rząd rozważa kary dla pacjentów za nieodwoływanie wizyt u lekarza
– Rzeczywiście, część zatorów tworzą chorzy nieodwołujący wizyt, jednak wiemy od pacjentów, że bardzo często mimo kilkugodzinnych prób nie można się dodzwonić do poradni czy szpitala – kontrargumentuje Szymon Chrostowski z Fundacji Wygrajmy Zdrowie. – Zajmujemy się tym zagadnieniem w Radzie Pacjentów przy Rzeczniku Praw Pacjenta i z naszych analiz wynika, że powinności pacjenta są trudne do spełnienia w sytuacji, gdy nie zależą wyłącznie od niego – dodaje.
– Takie rozwiązanie uderza w pacjentów i jeszcze bardziej pogłębia nierówności w dostępie do ochrony zdrowia – zauważa Jerzy Przystajko, ekspert ochrony zdrowia z partii Razem.
Podobnego zdania są prawnicy. – Regulacja, która w założeniach ma charakter dyscyplinujący i sprzyja uszczelnieniu systemu, musi brać pod uwagę wyjątkowość danego zdarzenia. Inaczej musi być traktowana osoba, która wizyty odwołuje nagminnie, a inaczej taka, która jednorazowo nie jest w stanie odwołać danej wizyty – zastrzega prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista. Dodaje, że ustawodawca powinien wziąć pod uwagę, czy na wizytę pacjent umawia się sam, czy robi to za niego rodzina lub sąsiad.
– Jeżeli do realizacji umówionej wizyty chcemy zachęcać systemowo, to zanim przejdziemy do systemu kar, musimy ułatwić pacjentom zarówno odwoływanie wizyt, jak i terminową ich realizację – zgadza się mec. Paulina Kieszkowska-Knapik, adwokat, partner w kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński. – W tym celu należałoby wprowadzić informatyczny system przypominania, umożliwiający zdalną rezygnację z wizyty, oraz nałożyć na świadczeniodawców obowiązek umawiania pacjentów na konkretne godziny. Takie rozwiązanie przewidywał zresztą projekt nowelizacji ustawy o prawach pacjenta przedstawiony przez RPP w 2018 r. Dopiero w drugiej kolejności można by nałożyć na pacjentów obowiązek powiadomienia podmiotu udzielającego świadczeń zdrowotnych o braku możliwości stawienia się na wizytę na poziomie ustawowym – dodaje prawniczka.
Kolejka sprzyja niepamięci
A dr Jerzy Gryglewicz z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego zauważa, że przy tak długich kolejkach pacjent ma prawo zapomnieć o wizycie. – Jeśli na pilną konsultację u specjalisty czeka się nawet kilka miesięcy, to trudno się dziwić, że część pacjentów zapomina o terminie. Przez pół roku jego stan może się diametralnie zmienić – dodaje lekarz. I przytacza wyniki najnowszego raportu NIK, zgodnie z którym choć czas oczekiwania na najpopularniejsze zabiegi w 2018 r. się skrócił, to nadal jest bardzo długi. Głównie przez niedostateczne finansowanie ochrony zdrowia.