Resort zdrowia zignorował uwagi anestezjologów zgłoszone w konsultacjach społecznych do nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, wprowadzającej tzw. sieć szpitali z gwarancją finansowania ze środków publicznych. Szpitale pierwszego poziomu, głównie powiatowe i gminne, nie będą musiały posiadać oddziału intensywnej terapii. Zdaniem anestezjologów zagraża to bezpieczeństwu pacjentów. Zgodnie z opublikowaną w kwietniu zeszłego roku „Mapą potrzeb zdrowotnych dla Polski" umieralność pooperacyjna wynosi obecnie 6,3 proc. dla pacjentów z chorobami układu nerwowego, 4,2 proc. z chorobami układu pokarmowego i 1,9 proc. z chorobami układu kostno-szkieletowego.
„Wprowadzenie zmian zmniejszających dostęp do świadczeń z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii może te wskaźniki znacząco pogorszyć" – przestrzega Związek Zawodowy Anestezjologów (ZZA) w uwagach do nowego projektu sieci szpitali.
I wnioskuje o wpisanie prowadzenia oddziałów anestezjologii i intensywnej terapii, tzw. OIOM, jako obligatoryjnego dla szpitali I stopnia. Zgodnie z projektem ustawy, aby szpital zakwalifikował się do sieci szpitali na pierwszym poziomie zabezpieczenia, musi prowadzić przynajmniej dwa z pięciu podstawowych oddziałów (interna, ginekologia i położnictwo, neonatologia, chirurgia ogólna, pediatria). OIOM wśród nich jednak nie ma.
Według szacunków specjalistów stanowiska intensywnej terapii w szpitalach powiatowych to dziś 30 proc. wszystkich łóżek. Po wejściu do sieci szpitali musiałyby być utrzymywane z budżetu szpitala, a jako jedne z najdroższych będą nieopłacalne, a przez to likwidowane.
– Do tych szpitali trafiają też ofiary wypadków i urazów wielonarządowych, wymagający leczenia na oddziale intensywnej terapii, który spełnia wymogi dotyczące personelu i sprzętowe – mówi dr Jerzy Wyszumirski.