Prezes Citroëna: Nie jest łatwo dzielić się autem na wsi

Nie przeceniajmy znaczenia współużytkowania samochodów. Z badań wynika, że będzie coraz popularniejsze, ale nie przekroczy 20 proc. rynku – mówi prezes Citroëna Linda Jackson.

Publikacja: 25.10.2018 21:00

Prezes Citroëna: Nie jest łatwo dzielić się autem na wsi

Foto: Bloomberg

Rz: Podczas ostatnich targów w Paryżu stoisko Citroëna było wyraźnie skierowane do młodych ludzi. A przecież młodzi ludzie nie chcą dzisiaj mieć aut na własność.

Także nasi tradycyjni klienci byli zachwyceni naszym stoiskiem i odmłodzeniem marki. Rzeczywiście, nasz wizerunek ma być świeży, ciepły, kolorowy. Chcemy, żeby spodobał się ludziom młodym. Drugi cel, to stworzenie nastroju komfortu i relaksu. Weźmy chociażby Citroëna C3, który dzisiaj jest naszym bestsellerem. Odświeżonego C3 sprzedajemy więcej niż aut w poprzedniej wersji, także osobom, które jeździły już poprzednią wersją. A jeszcze bardziej cieszy to, że pojawia się coraz więcej osób, które wcześniej miały auta innych marek i są średnio o 10 lat młodsze niż grupa naszych najbardziej lojalnych klientów. Staram się pozyskać młodych konsumentów, ale nie bardzo młodych. Dzisiaj średnia wieku kupującego nowego Citroena to między 40. a 60. rokiem życia. Najmłodsi, 18–25-latkowie, rzeczywiście nie mają potrzeby posiadania nowego auta. Być może zmienią zdanie, kiedy założą rodzinę. Na razie wystarcza im dostęp do mobilności i zadowalają się wynajęciem pojazdu, kiedy jest im potrzebny. Nie robimy więc nadludzkiego wysiłku, aby ich pozyskać.

Czy nie sądzi pani, że konsumenci w ogóle będą kupowali mniej aut niż dotychczas?

Jeszcze kilka lat temu posiadanie auta na własność, bądź korzystanie z pojazdu służbowego było jedyną możliwością korzystania z tej formy mobilności. Dzisiaj auta są wykorzystywane bardziej intensywnie, chociażby z powodu rosnącej popularności współkorzystania, bądź właśnie wynajmu.

Na tej zmianie obyczajów skorzystają chyba przede wszystkim producenci komponentów, które zużyją się szybciej?

To prawda. Z badań rynkowych wynika, że współkorzystanie z aut będzie coraz popularniejsze. Ale nie przekroczy 20 proc. rynku. Czyli pozostaje 80 proc. osób, które może nie będą chciały mieć auta na własność, ale zdecydują się na leasing bądź abonament, bo zechcą wynająć jakieś konkretne auto na lato, a zupełnie inne zimą. W tej sytuacji raczej nie sprzedamy mniej aut, ale ta sprzedaż będzie prowadzona w inny sposób. Jesteśmy więc gotowi na ofertę dla tych, którzy chcą współużytkowania, dla firm, które zechcą auta wypożyczać, ale przecież nie zabraknie osób, które nadal będą chciały mieć pojazd na własność. Jeśli ktoś mieszka na wsi, nie jest łatwo dzielić się samochodem. Generalnie więc zmieni się model korzystania z samochodów, ale nie będziemy sprzedawali mniej aut, tylko inni ludzie będą je kupowali.

A jednocześnie zmieni się także sposób funkcjonowania dilerów?

Nie przeceniajmy znaczenia współużytkowania samochodów. Ze wszystkich badań, jakie prowadziliśmy, wynika – mówimy tutaj o najbliższych 5–7 latach – że klienci chcą mieć dostęp do samochodu wtedy, kiedy jest im potrzebny, czyli wynajmą je, bądź kupią. Jest to druga najkosztowniejsza inwestycja w życiu po kupnie mieszkania czy domu. I ci ludzie będą chcieli zobaczyć auto na żywo, dotknąć je. Oznacza to, że dilerów będziemy potrzebować, ale ich rola się zmieni. Będą proponowali raczej jazdy testowe niż prostą sprzedaż. Wiemy także, że klient, zanim kupi auto, zaczyna od analiz w domu, a potem idzie do dilera, gdzie dochodzi do pierwszego fizycznego kontaktu z samochodem.

Czy nadal wierzy pani w popularność SUV-ów ?

Nie powiem, że nie. Akurat SUV-y sprzedają się najlepiej. Ale sama sobie zadaję pytanie, jak długo jeszcze ten popyt przetrwa. Zapewne jeszcze nie w przyszłym roku, ale całkiem niedługo rynek zacznie ewoluować. I jesteśmy na to gotowi, zwłaszcza jak usłyszeliśmy od klientów przychodzących z innych marek, że wprawdzie SUV-y nadal im się podobają, ale chcieliby w nich mieć więcej miejsca. Dlatego nasz C5 Aircross z zewnątrz wygląda jak SUV, ma duże koła, siedzi się w nim wysoko, ale położyliśmy nacisk na komfort jazdy. Nie wszystkie SUV-y są wygodne, zwłaszcza kiedy wsiada tam 5 osób. Czyli takie auta nie zmienią się z zewnątrz, ale wewnątrz jak najbardziej.

Citroën jako jedna z pierwszych marek położyła nacisk na systemy IT. Jak ważne jest to dla waszych klientów?

Dla każdego kierowcy ważna jest teraz możliwość skorzystania z łączności. Postawiliśmy więc na zmniejszenie liczby gadżetów, przycisków, a skupiliśmy się na technologiach, które dla kierowców są użyteczne, ułatwiają prowadzenie auta.

Jest pani prezesem Citroëna od ponad czterech lat. W tym czasie wybuchła afera spalinowa, ale Citroën nadal sprzedaje diesle.

Sprzedajemy, ale znacznie mniej niż w poprzednich latach. Jeszcze kilka lat temu było to 60–70 proc. całkowitej sprzedaży, dzisiaj ok. 50 proc. W przypadku modelu C3 Aircross, 75 proc. to auta z silnikami benzynowymi. I właściwie jedyna część naszego biznesu, gdzie nadal diesel przeważa, to pojazdy dostawcze, które zapewne powoli będą przechodziły na elektryczność. Podobnie jest z zakupami flotowymi.

Ale są już przecież miasta zamykające się przed dieslami?

To politycy zdecydowali o końcu diesla. A klienci nadal chcą aut z takimi silnikami. Dla nas jest najważniejsze, żeby mieli wybór. Dlatego od roku 2020 każde nasze auto oprócz silnika diesla i benzynowego będzie posiadało wersję elektryczną i hybrydową.

Tyle że auta hybrydowe, które mają po dwa silniki, oraz elektryczne, z nadal drogimi bateriami, będą droższe.

Klienci już przystali na to, że kupując żywość wyprodukowaną w poszanowaniu środowiska, płacą więcej. Tak samo jest w przypadku samochodów przyjaźniejszych środowisku.

Carlos Tavares mówi, że Citroën jest bardziej efektywny od Opla. Jak pani sądzi, na czym polega ta różnica, skoro technologie są już praktycznie te same. Na innych metodach zarządzania firmą?

Bardzo się cieszę z takiej oceny Carlosa. Zapewne dlatego, że przeszliśmy potężną restrukturyzację, zanim zaczęliśmy rosnąć. Naszą działalnością kierują wyniki finansowe. Dzięki temu, że cały czas się poprawiają możemy przeprowadzić ofensywę modelową. Ale o resztę proszę pytać Carlosa. Ja trzymam kciuki za kolegów z Opla.

Podczas paryskiego salonu powtarza się pytanie: czy wielkie samochodowe show przetrwają? Jakie jest pani zdanie?

Citroën będzie obecny na wystawach, jeśli będziemy mieli coś nowego do pokazania. Dla mnie to jest inwestycja, koszt marketingu, który musi się zwrócić. Ale i salony się zmieniają. Coraz częściej pokazywane są nie tylko auta, ale i najnowsze technologie, inne pojazdy. Wielkie moto-show zaczynają przypominać salon elektroniki użytkowej w Las Vegas. I zapewne tą drogą pójdą wielkie wystawy motoryzacyjne. Jeśli tak się nie stanie, to będzie ich schyłek.

CV

Linda Jackson jest Brytyjką, absolwentką Warwick University. Prezesem Citroena jest od lata 2014 roku. Z marką związana jest od 2005 roku, wcześniej była szefem Citroena na Wielką Brytanię i Irlandię, a w latach 1977–2004 pracowała w MG Rover Europe.

Rz: Podczas ostatnich targów w Paryżu stoisko Citroëna było wyraźnie skierowane do młodych ludzi. A przecież młodzi ludzie nie chcą dzisiaj mieć aut na własność.

Także nasi tradycyjni klienci byli zachwyceni naszym stoiskiem i odmłodzeniem marki. Rzeczywiście, nasz wizerunek ma być świeży, ciepły, kolorowy. Chcemy, żeby spodobał się ludziom młodym. Drugi cel, to stworzenie nastroju komfortu i relaksu. Weźmy chociażby Citroëna C3, który dzisiaj jest naszym bestsellerem. Odświeżonego C3 sprzedajemy więcej niż aut w poprzedniej wersji, także osobom, które jeździły już poprzednią wersją. A jeszcze bardziej cieszy to, że pojawia się coraz więcej osób, które wcześniej miały auta innych marek i są średnio o 10 lat młodsze niż grupa naszych najbardziej lojalnych klientów. Staram się pozyskać młodych konsumentów, ale nie bardzo młodych. Dzisiaj średnia wieku kupującego nowego Citroena to między 40. a 60. rokiem życia. Najmłodsi, 18–25-latkowie, rzeczywiście nie mają potrzeby posiadania nowego auta. Być może zmienią zdanie, kiedy założą rodzinę. Na razie wystarcza im dostęp do mobilności i zadowalają się wynajęciem pojazdu, kiedy jest im potrzebny. Nie robimy więc nadludzkiego wysiłku, aby ich pozyskać.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację