Siemens: Przygotować się na ekspansję

Współpracujemy z firmami lokalnymi, także za granicą – mówi członek zarządu Siemensa w Polsce Grzegorz Należyty.

Aktualizacja: 15.03.2017 07:12 Publikacja: 14.03.2017 19:53

Siemens: Przygotować się na ekspansję

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Polska musi być łakomym kąskiem dla dostawców technologii dla energetyki. Jak wyglądamy na tle regionu jeśli chodzi o rynek dla takich firm jak Siemens?

Polska na pewno jest ciekawym rynkiem w porównaniu z innymi państwami europejskimi. Rzeczywiście w Polsce widzimy najwięcej przetargów dotyczących realizacji mocy wytwórczych na naszym kontynencie. Tak też będzie w bliskiej przyszłości. Dziś co roku kontraktuje się w naszym kraju średnio jeden projekt. Tymczasem w Europie ta średnia to jeden projekt na dwa lata. Zresztą są tam realizowane mniejsze inwestycje. Mniej widzimy tam inwestycji w duże bloki systemowe. One są w większości już zrealizowane.

Z falą inwestycji mamy do czynienia także w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Ich skala jeśli chodzi o wolumen zainstalowanej mocy jest nieporównanie większa. O ile bowiem u nas chodzi o wymianę przestarzałej floty i transformację naszej energetyki do wysokosprawnej i niskoemisyjnej, to tam od podstaw budujemy infrastrukturę energetyczną dostarczając energię elektryczną do regionów i ludzi dotąd pozbawionych dostępu do sieci.

Obecnie Siemens jest w fazie końcowej największej w swojej historii realizacji. W Egipcie budujemy jednocześnie 23 elektrownie porównywalne do inwestycji Grupy Orlen w Płocku.

Minister energii zapowiada, że będą kolejne przetargi na nowe bloki węglowe. Największym wygranym może być Polimex, który trafił pod skrzydła spółek energetycznych, a także Rafako mające z budowlaną spółką list o współpracy.

W Polsce mamy długą historię Energetyki w oparciu o paliwo węglowe. W związku z tym też sporo doświadczeń i kompetencji. Nie widzę powodów, dla których zaangażowanie Polimeksu i Rafako, ale i też wielu innych lokalnych firm nie miałoby być jeszcze większe niż w dotychczasowych projektach. To wydaje się być naturalna konsekwencją.

Producent kotłów, jakim jest Rafako, może mieć ważne znaczenie dla polskiej gospodarki. Silne Rafako, czy Polimex może być naszym „towarem eksportowym" zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę przyszłe inwestycje, które widzimy np. na Bałkanach, w Turcji i Azji. Jest pewnie wiele innych polskich firm zainteresowanych ekspansją zagraniczną i tam będą w przyszłości poszukiwać swoich przychodów.

Podsumowując, „boom" inwestycyjny w kraju kiedyś się skończy. Wtedy zdobyte na lokalnym rynku doświadczenia można będzie wykorzystać w zagranicznych projektach. To wydaje się być naturalna kolej rzeczy, znany jest przykład firm hiszpańskich, które zrealizowały tamtejsze autostrady, a dziś widzimy je na wszystkich placach budów np. w Europie i Ameryce Południowej.

Dostawcy technologii będą grali drugie skrzypce w kolejnych przetargach? Tylko na podwykonawstwo będziecie mogli liczyć?

W mniejszym bądź większym stopniu będziemy starali się zaistnieć w każdym z ogłaszanych w przyszłości przetargów. Decyzje o tym w jakim zakresie i w jaki sposób, zapadają zawsze biorąc pod uwagę rozwiązania najlepsze dla samej inwestycji. Naszym zadaniem jest proponować rozwiązania techniczne, generujące najlepszą wartość NPV dla inwestora. Chcemy generować wartość dodaną w tym kraju. Bez względu na to, jakie technologie wytwarzania energii będą wybierane dla poszczególnych projektów, jesteśmy na to przygotowani.

Na warszawski Żerań oferty jednak nie złożyliście?

Na to złożyło się kilka czynników. Sam czas złożenia oferty, ale też profil ryzyk w zaproponowanym kontrakcie. Podejrzewam, nie mając jednocześnie żadnej wiedzy na ten temat, że jest to wynik złych doświadczeń spółki przy opóźniającym się projekcie w Stalowej Woli.

Wierzymy, że w czasie realizacji projektów zarówno inwestor, jak i generalny wykonawca są partnerami, którzy powinni dzielić się po równo ryzykiem i wspólnie realizować tą inwestycję. To jest gwarancją realizowania ich z sukcesem.

Trwające inwestycje energetyczne wpadają w poślizg. W Ostrołęce zapisy przetargowe dają wręcz możliwość przesuwania terminu oddania.

Nie znam intencji tego zapisu. Mogę się jedynie domyślać, że chodzi o uzyskanie pewnej elastyczności dla harmonogramu wewnętrznego w przypadku późniejszego rozpoczęcia inwestycji. W przeszłości decyzje o uruchamianiu projektów węglowych przesuwały się w czasie z wielu względów.

Czy dziś nie jest możliwe oddanie bloku w terminie. Nawet wam w Gorzowie nie udało się uniknąć przesunięcia terminu.

Każdy projekt jest organizmem żywym. Zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. To co można wówczas zrobić, to próbować niwelować skutki tych sytuacji.

Przy realizowanej dla PGE elektrociepłowni w Gorzowie Wielkopolskim dołożyliśmy wszelkich starań by tak właśnie było. W wielu obszarach zwiększaliśmy zaangażowanie dodatkowych firm współpracujących z nami na tym projekcie. Tu absolutnie też zadziałała zasada, o której mówiłem wcześniej. PGE, jako inwestor, współpracował bardzo intensywnie i z dużym zaangażowaniem z nami, jako generalnym wykonawcą. Dzięki temu rozwiązywanie problemów, które pojawiają się zresztą w każdym projekcie, było możliwe. Dziś, elektrownia działa komercyjnie i generuje ciepło dla mieszkańców Gorzowa Wielkopolskiego.

Ten projekt wydaje się warty przeanalizowania pod kątem wykorzystania zastosowanej technologii w innych miejscach w Polsce. Zwłaszcza ze względu na zastosowane lokalne paliwo gazowe od PGNiG. Wcześniej było ono odpadem w procesie wydobycia ropy. Teraz jest transportowane 60 kilometrów dalej i wykorzystane w procesie produkcji ciepła. Korzystają na tym mieszkańcy Gorzowa, którym zwiększył się komfort życia, ale też samo miasto, które może przyłączać kolejnych klientów do systemu i jak widzimy na mapie Polski, nie ma ono problemów z zjawiskiem smogu.

Wydaje się, że podobne rozwiązanie możne mieć szansę zastosowania także w przypadku innych lokalizacji, w których można również wykorzystać lokalne paliwo.

Plan Morawieckiego mówi o reindustrializacji kraju i konieczności lokowania tworzenia tu miejsc pracy wysoko wyspecjalizowanych. Czy myślicie o otworzeniu tu zakładu mocy produkcyjnych, niekoniecznie dla sektora energetyki węglowej, ale fabryki turbin dla farm morskich, które mogą powstać na Bałtyku.

W kontekście projektów wiatrowych, na rynek polski nie można patrzyć w odosobnieniu od całego basenu Morza Bałtyckiego. Nie jest to zbyt głęboki akwen, a jednocześnie wiatry są dość silne. Stąd widzimy rozwój inwestycji w tym obszarze w kilku krajach.

Jeśli rząd polski i poszczególni inwestorzy będą podejmować decyzje inwestycyjne, to będziemy chcieli uczestniczyć w projektach. Już dziś współpracujemy z polskimi firmami, które produkują komponenty dla farm morskich na eksport i współpracują z nami w tym zakresie. W tej chwili mogłyby one zapewnić 65-70 proc. wartości zamówień dla naszego rynku.

Budowa fabryki i tworzenie miejsc pracy pod konkretne projekty musi mieć sens biznesowy. To niekoniecznie zawsze powoduje obniżkę cen samych turbin. A na tym zależałoby inwestorom.

Dlatego w Siemensie podjęliśmy decyzję o długofalowym wspieraniu gospodarki poprzez tworzenie miejsc pracy przez naszych kontrahentów. Współpracujemy z coraz większą liczbą lokalnych firm, a także zapraszamy je do naszych projektów zagranicznych, nie tylko w Europie, ale też w Azji czy Afryce, jako podwykonawców lub nawet głównych wykonawców. To dotyczy nie tylko energetyki morskiej, ale także węglowej. Dzięki temu firmy mogą zyskać doświadczenie, rozwijać się i zdobywać nowe referencje. To już skutkuje większą liczbą zleceń, i w konsekwencji prowadzi do rozbudowy mocy produkcyjnych i zatrudniania kolejnych osób.

Inwestorom też ciężko podejmować decyzję bez strategii energetycznej kraju...

Sytuacja w całej Europie jest podobna. Ceny energii, paliwa i innych czynników powodują, że decyzje o inwestowaniu w nowe moce nie są oczywiste. Ale spółki z tego sektora, pozostające w większości pod kontrolą państwa, mają prawo ufać deklaracjom dotyczącym wprowadzenia np. rynku mocy.Działania rządu zmierzają też do obniżenia negatywnych skutków w związku z reformą systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2. Te wszystkie działania będą wspierały decyzje inwestycyjne.

Z drugiej strony miks energetyczny będzie ewoluował. Mimo braku deklaracji rządowych to już się dzieje. Powstają bardziej sprawne i mniej emisyjne moce węglowe, budują się bloki gazowe jak te w Gorzowie, Płocku, Włocławku, czy być może na warszawskim Żeraniu. W przyszłości do ponad 5 tys. MW pochodzących z farm wiatrowych lądowych mogą dojść kolejne GW z farm morskich.

Jednocześnie, regiony z obszarami pod ochroną np. w ramach Natura 2000, gdzie nie można lokować przemysłu ciężkiego, też mogą pozytywnie wpłynąć na konkurencyjność energetyki przez produkcję paliw dla biogazowi i jednocześnie same się rozwinąć. To samo z farmami na Bałtyku, które pozytywnie wpłyną głównie na Pomorze i Pomorze Zachodnie.

CV

Grzegorz Należyty jest związany z Siemensem od 2001 r. Odpowiadał za rozwiązania IT i telekomunikację. Energetyką zajął się w 2012 r., a do zarządu dołączył w kwietniu 2016 r. Absolwent Informatyki Politechniki Białostockiej, programu Executive MBA i dla dyrektorów generalnych w Harvard Business School.

Polska musi być łakomym kąskiem dla dostawców technologii dla energetyki. Jak wyglądamy na tle regionu jeśli chodzi o rynek dla takich firm jak Siemens?

Polska na pewno jest ciekawym rynkiem w porównaniu z innymi państwami europejskimi. Rzeczywiście w Polsce widzimy najwięcej przetargów dotyczących realizacji mocy wytwórczych na naszym kontynencie. Tak też będzie w bliskiej przyszłości. Dziś co roku kontraktuje się w naszym kraju średnio jeden projekt. Tymczasem w Europie ta średnia to jeden projekt na dwa lata. Zresztą są tam realizowane mniejsze inwestycje. Mniej widzimy tam inwestycji w duże bloki systemowe. One są w większości już zrealizowane.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację