Jak ocenia pan sytuację ekonomiczną na polskim rynku nieruchomości komercyjnych w minionym 2018 roku?
Simon Rubinsohn: Polska nie zwalnia tempa. Według najnowszego badania RICS Poland Commercial Property Monitor popyt w sektorze nieruchomości komercyjnych był w minionym roku wysoki. Na tle ogólnego spowolnienia gospodarczego w Europie polska gospodarka rozwija się wyjątkowo dobrze, co potwierdzają twarde dane. Całkowita podaż nowoczesnych powierzchni biurowych w Warszawie wynosi obecnie 5,4 mln mkw. Stolica Polski wyrasta na lidera w Europie Środkowo-Wschodniej. Równie ważny jest fakt, że wraz z największym miastem Polski prężnie rozwijają się rynki regionalne, do których zaliczamy Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Katowice, Łódź, Poznań, Szczecin i Lublin. W sumie mają one do zaoferowania 4,8 mln mkw. powierzchni biurowej.
Co sprawia, że przynajmniej od dekady polskie biurowce są tak bardzo atrakcyjne dla międzynarodowych inwestorów?
Wybór polskich miast pozwala zagranicznym inwestorom wygenerować oszczędności wynikające z niższych kosztów pracy i niższych stawek czynszu za wynajem nowych biur. Biurowce budowane w ostatnich latach w Warszawie nie ustępują jakością biurowcom w Londynie, Berlinie czy Paryżu.
Ale oszczędność (relacja ceny do jakości) nie jest jedynym argumentem w walce o pozyskiwanie globalnych graczy. Z pewnością nie chcieliby oni inwestować w Polsce, gdyby nie mieli pewności, że gospodarka kraju jest stabilna, a jakość życia odpowiednio wysoka. Ważnym argumentem w walce o inwestorów jest w XXI wieku dostęp do wykwalifikowanej kadry pracowniczej porozumiewającej się w językach obcych. Budynki to nie wszystko, najważniejsi są ludzie.