Czy polskie płace mogą szybciej gonić zachodnie?

Praca jest nad Wisłą wciąż żenująco tania na tle krajów UE. Państwo może pomóc we wzroście wynagrodzeń, ale nie musi to być galopada płacy minimalnej.

Aktualizacja: 18.10.2019 09:37 Publikacja: 17.10.2019 19:54

Czy polskie płace mogą szybciej gonić zachodnie?

Foto: Fotorzepa/Michał Walczak

Przeciętna płaca w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu była o 6,6 proc. wyższa niż rok wcześniej – podał w czwartek GUS. I sięgnęła już dość imponujące kwoty 5084 zł brutto miesięcznie. Jednak nie zmienia to faktu, że poziom zarobków w Polsce wciąż należy do najniższych wśród krajów UE.

W ogonie Europy

Jak wynika z danych Eurostatu, praca jednej zatrudnionej osoby w Polsce kosztowała w 2018 r. średnio 14,9 tys. euro rocznie. To tylko 27 proc. tego, ile kosztuje przeciętny pracownik w Belgii, 34 proc. – w Niemczech i 69 proc. – w Grecji. W relacji zaś do średniej unijnej to tylko 40 proc., co daje nam niezbyt zaszczytne, czwarte miejsce od końca wśród wszystkich krajów Unii Europejskiej. 

Czytaj także: Moody’s: Nowy rząd zaszkodzi konkurencyjności Polski 

Nieco lepiej jest jeśli weźmiemy pod uwagę siłę nabywczą naszych wynagrodzeń. W takim ujęciu praca kosztuje w Polsce 68 proc. średniej unijnej (i 62 proc. poziomu w Niemczech). Ale to i tak piąte miejsce od końca w UE.

Na przestrzeni lat udaje nam się nadrabiać dystans do krajów zachodniej Europy, ale zdaniem polityków PiS, tempo nadganiania jest zbyt wolne. Pytanie: czy można to tempo jeszcze „podkręcić"?

– Poziom płac jest zawsze uzależniony od poziomu produktywności pracy. Jeśli chcemy móc więcej płacić pracownikom, polskie firmy muszą wytwarzać lepsze produkty o wyższej wartości dodanej – mówią zgodnie ekonomiści. Ale oprócz podnoszenia produktywności, można też sięgnąć po inne sposoby.

Miejsce na podwyżki

– Jeśli luka w stosunku do Unii w zakresie produktywności pracy jest mniejsza niż luka w zakresie kosztów pracy, to tworzy się przestrzeń, by płace rosły szybciej niż wydajność bez naruszania konkurencyjności gospodarki – zauważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Bank Polski.

W Polsce taka przestrzeń istnieje – wynika z analizy „Rzeczpospolitej". W ujęciu realnym wydajność pracy jest o ok. 9,5 pkt wyższa niż koszty pracy (w relacji do średniej unijnej), a w ujęciu nominalnym – o 4,7 pkt proc.

– Wypełnianie tej przestrzeni już się zresztą odbywa na poziomie rynkowym – zaznacza Bujak. Presja płacowa wywołana brakiem pracowników jest tak silna, że już od kilku lat wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw rosną szybciej niż produktywność.

– W tym kontekście także podwyżka płacy minimalnej, którą zapowiedział rząd, nie powinna zagrozić konkurencyjności gospodarki. Za to może sprzyjać obserwowanym w innych krajach, np. w Niemczech, pozytywnym efektom, takim jak przesunięcie podaży pracy z mniej do bardziej efektywnych branż i firm – wyjaśnia Bujak.

Wystąpienie tych pozytywnych efektów zależy od kondycji rynku pracy, tzn. czy będzie on w stanie wchłonąć osoby, które ewentualnie stracą posadę. – Obecnie rynek pracy wciąż ma się dobrze, moim zdaniem okoliczności są więc sprzyjające dla podwyżki płacowego minimum – uważa Bujak.

Równowaga pryśnie

– Propozycja rządu podwyżki płacy minimalnej o 80 proc. w ciągu czterech lat jest radykalnym pomysłem, uderzy w mniejsze firmy – ripostuje jednak Ignacy Morawski, ekonomista ze SpotData. – Nie widzę potrzeby takich radykalizmów, gdy wynagrodzenia i tak szybko rosną – mówi. I zaznacza, że w ogóle zamiast się zastanawiać, jak przyspieszyć wzrost płac i tempo gonienia UE, rząd powinien się zastanowić, co zrobić, by obecne, rekordowe tempo konwergencji nie spowolniło.

– Warto byłoby przyjrzeć się strukturze opodatkowania – sugeruje z kolei Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji FOR. – Generalnie praca jest opodatkowana znacznie mocniej niż konsumpcja. Moim zdaniem warto obniżyć daniny nakładane na dochody, a zwiększyć te inne.

Ekonomista opowiada się też przeciwko skokowej podwyżce płacy minimalnej. – Obecnie mamy względną równowagę płac i wydajności, co widać po równowadze między importem i eksportem. Jeśli rząd mocno zwiększy koszty pracy, nasze produkty nie zaczną się lepiej sprzedawać za granicą, za to Polacy chętniej będą kupować produkty z importu. Równowaga pryśnie – ostrzega.

Presja płacowa słabnie

Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu było o 2,6 proc. wyższe niż rok wcześniej – podał w środę GUS. Podobny wzrost odnotowano w sierpniu, ale to znacznie mniejsza dynamika niż jeszcze rok temu, gdy zatrudnienie rosło o ponad 3 proc. Tym samym można stwierdzić, że firmy wciąż potrzebują nowych pracowników, ale popyt na pracę nie jest już tak duży. Nieco mniejsza wydaje się także presja płacowa – przeciętne wynagrodzenie wzrosło we wrześniu rok do roku o 6,6 proc., podczas gdy w sierpniu – o 6,8 proc., a w lipcu – o 7,4 proc. – Negatywny wpływ na dynamikę wynagrodzeń może mieć m.in. coraz ostrożniejsza polityka płacowa firm, które przygotowują się na zmiany instytucjonalne na rynku pracy – komentuje Jakub Olimpra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska. – Zmiany te, oddziałujące w kierunku wzrostu kosztów pracy, obejmują wejście w życie PPK, planowane zniesienie limitu składek ZUS, a także zapowiadany silny wzrost płacy minimalnej w kolejnych latach – uważa.

Wynagrodzenia
Daleko do równych zarobków kobiet i mężczyzn na Wyspach
Wynagrodzenia
Pracownicy nie walczą o podwyżki. To temat tabu
Wynagrodzenia
Płaca minimalna rządzi podwyżkami. Ile przeciętnie zarabiają Polacy?
Wynagrodzenia
Polacy zarobków nie ujawniają nawet najbliższym
Wynagrodzenia
Koniec szybkich podwyżek płacy minimalnej? Tusk przejmuje pałeczkę po PiS