- Stoimy przed poważnym wyborem - w jaki sposób, po pierwsze, pokonać PiS - powiedział Robert Biedroń. - To duże wyzwanie, ale nie pokonamy PiS-u będąc mniejszym złem, strasząc tylko PiS-em, bo to nie wystarczy. Trzeba mieć jeszcze pomysł na Polskę, trzeba mieć program, trzeba mieć determinację, żeby iść się bić o tę Polskę, Polskę naszych marzeń, żeby dokonać tych zmian, na które my, Polki i Polacy, czekamy od dawna - dodał.

Kandydat Lewicy w wyborach prezydenckich przekonywał, że należy rozdzielić państwo od Kościoła oraz "opodatkować sprawiedliwie Kościół, który dzisiaj jest grzesznie bogaty". - Trzeba też rozliczyć z grzechów Kościół, z grzechu pedofilii, z grzechu, który popełniali księża i bezkarnie byli ukrywani - mówił Biedroń. - Kościół katolicki przez wiele lat nas spowiadał z naszych grzechów. Najwyższa pora, żebyśmy to my, jako społeczeństwo, wyspowiadali Kościół z jego grzechu pedofilii - stwierdził deklarując: "zrobimy to, i tylko Lewica jest w stanie to zrobić".

Zdaniem Roberta Biedronia, papierkiem lakmusowym rozwoju każdej demokracji jest sprawa równych praw kobiet i mężczyzn. - Nie może być tak, żeby kobiety nie mogły decydować w 2020 r. o swoim życiu i swoim zdrowiu. Musimy zliberalizować ustawę o przerywaniu ciąży. Kobiety muszą w Polsce mieć takie same prawa jak mają Francuzki czy Niemki. Jak równość to równość, dla wszystkich - powiedział kandydat.

Dodał, że takich zmian nie przeprowadzi "żaden prezydent z cygarem i z winem z Warszawy". - Nie zrobi tego także prezydent, który jest wiernym sługą swego pana, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Zrobić to może chłopak, który przeszedł bardzo długą drogę, żeby tu stanąć przed państwem, żeby walczyć o Polskę naszych marzeń, równą, sprawiedliwą, w której nikt nikogo nie nazywa gorszym sortem, w której prezydent nie mówi, że ktoś nie jest człowiekiem - mówił w Elblągu Biedroń.