To jest pytanie - na ile PiS potrafi się poruszać w Europie, bo buńczuczne deklaracje, że nie oddamy ani guzika, już znamy z historii. Później była wojna. Większość polityki zagranicznej jest skierowana do wewnątrz, jeżeli nie wszystkie przekazy, a kiedy nagle konfrontujesz się z kimś na zewnątrz - to okazuje się, że są lepsi gracze, lepiej potrafią to rozegrać i potrafią się dogadać. Chyba, że celem rzeczywiście było tylko i wyłącznie zablokowanie Timmermansa, ale z tego co mówi pani Mazurek to była też umowa na wiceprzewodniczącego PE. W tej chwili PiS może się pochwalić na arenie międzynarodowej Karolem Karskim, który ma kontynuację funkcji kwestora. Widocznie liczono na coś więcej, pytanie czy coś więcej będzie.
Może zaważył ten kadr, który wszedł do wszystkich serwisów informacyjnych, obrazek, który ukazywał eurodeputowanych PiS-u tuż siedzących poniżej eurodeputowanych brytyjskich z partii Brexit, którzy odwrócili się tyłem w czasie wykonywania Ody do radości. Anna Zalewska przepraszała za to, że siedzieli i nie wstali podczas hymnu UE.
Pani Zalewska wywiodła dłuższą wypowiedź, że w Traktacie to nie jest hymn, to nie jest flaga, i że w związku z tym można nie wstać. To są pokrętne tłumaczenia. Na tle partii Brexit, która pokazała nam plecy tam, gdzie kończą swoją szlachetną nazwę, siedzenie było mniej drastyczne niż odwracanie się tyłem.
Myśli pan, że to była demonstracja, czy naprawdę eurodeputowani Anna Zalewska, Witold Waszczykowski się zagapili?
Myślę, że jest to bez znaczenia czy się zagapili lub czy było to specjalnie, pytanie jak to zostało odebrane. W wizerunku politycznym liczy się to, jak ktoś to odebrał. Jeżeli ktoś się czuje oszukany tak jak pani Mazurek, to nawet jeżeli to jest nieprawda, że jakiś spisek został ukuty, to i tak czują się oszukani i mają prawo się czuć oszukani. Ludzie którzy oglądali tę demonstrację mówią: „nie wstała i nie wstał” - to jest fakt, nie dyskutujemy z tym co jest, a jeżeli fakty mówią inaczej, to tym gorzej dla faktów. W Europie tak to teraz wygląda: są eurosceptycy, bardziej drastyczni lub mniej drastyczni, ale odkąd istnieje EWG zawsze relacje we Wspólnocie polegały na dogadywaniu się. Timmermansa też można było przegłosować, była taka siła, to nieprawda, że nie można było. Natomiast zza kulisowych informacji o których wiemy, to Angela Merkel nie chciała tego aż tak dociskać, a tak naprawdę ugrała więcej niż się dało ugrać. I właśnie te polityka na tym polega, że trzeba tak grać, żeby się nie dać ograć.
Czy w czasie kampanii wyborczej, bo mamy teraz kolejną do krajowego parlamentu, obowiązują inne reguły niż w zwykłym, codziennym życiu politycznym, takim jakie właśnie zaczęło się w PE po wyborach?