Rada Krajowa PO nieoczekiwanie umieściła na listach wyborczy PO byłego wicepremiera w rządzie PiS Ludwika Dorna i byłego lidera SLD Grzegorza Napieralskiego. Ten pierwszy znalazł się na listach Platformy w wyborach do Sejmu, a drugi - do Senatu.

Dorn pytany o całą sprawę w TVN24 przyznał, że rozmowy na temat jego startu w wyborach z list PO przyspieszyły gwałtownie "w ciągu ostatnich czterech dni". Mówiąc o samej PO były marszałek Sejmu stwierdził, że jest ona "przedziwnym tworem - ani drużyną, ani zbieraniną". Cechą charakterystyczną dzisiejszej PO ma być, według Dorna to, że skupiła ona ludzi, którzy uważają iż z ideowością "nie należy przesadzać".

Czy jedynym spoiwem polityków różnych opcji startujących z list PO nie staje się obawa przed rządami PiS? Zdaniem Dorna takie rozwiązanie nie byłoby dobre. - Moja obecność nic nie da Platformie, jeśli nie zostanie sformułowany alternatywny wobec projektu PiS-owskiego program odpowiedzi na potrzebę zmiany - tłumaczył.