„Baltic Beta", „Petrobaltic", „Oceania" i „Baltica" – na tych statkach powstaną obwody do głosowania w nadchodzących wyborach europejskich. Tak wynika z projektu rozporządzenia ministra gospodarki morskiej, nad którym kończą się prace w rządzie. Jednak w praktyce statki będą dwa, bo „Baltic Beta" i „Petrobaltic" to platformy wydobywcze i wiertnicze. Oznacza to, że znaczna część marynarzy będzie pozbawiona prawa głosu.
W Polsce marynarzy jest około 40 tys. Ilu będzie na morzu w dniu wyborów?
– Można szacować, że mniej niż połowa – mówi kpt. Tadeusz Hatalski, członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie. – Marynarze aktywni obywatelsko są bardzo rozżaleni brakiem możliwości udziału w wyborach. To największa grupa wyborców pozbawiona prawa głosu – podkreśla.
Podobnie było w poprzednich wyborach. Podczas elekcji do Sejmu w 2015 r. powstało tylko pięć obwodów na statkach, podobnie jak w eurowyborach w 2014 r. Głównym powodem jest to, że głosować można na jednostkach polskich, czyli pływających pod polską banderą, a takich praktycznie nie ma. Z 96 naszych statków handlowych pod rodzimą banderą pływa w żegludze międzynarodowej tylko sześć. Na rufie pozostałych powiewają flagi m.in. Liberii i Bahamów.
Jednak w tych wyborach marynarze mają trudniej niż w przeszłości. Dzięki zmianom wprowadzonym za rządów PO mogli, tak jak wszyscy wyborcy, głosować korespondencyjnie. W 2017 r. PiS zmieniło jednak kodeks wyborczy, ograniczając taką możliwość tylko do niepełnosprawnych.