Deklaracja ogłoszona 12 czerwca ubiegłego roku przez Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa o wzmocnieniu amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce była przedstawiana jako przełom. Rok później o jakościowej zmianie zaangażowania wojskowego Amerykanów w naszym kraju trudno jednak mówić.
12 maja „Rzeczpospolita” poinformowała, że z zapowiedzi przyjętych przez obu przywódców udało się wprowadzić w życie niewiele poza podniesieniem do rangi generała szefa Wysuniętego Dowództwa Dywizyjnego USA w Poznaniu. Został nim pułkownik Thomas O’Connor. Chociaż idea Fortu Trump zawsze była bardziej chwytliwym hasłem propagandowym niż realnym konceptem, bo Amerykanie nigdy nie rozważali budowy wielkiej bazy wzorem tych, które mają w Niemczech czy Japonii, najbardziej widocznym znakiem większego zaangażowania Waszyngtonu miała być stała siedziba pancernej brygadowej grupy bojowej: wyposażonej w czołgi jednostki nastawionej na odparcie ataku ze wschodu. Jesienią zeszłego roku rozważano różne jej lokalizacje, w tym Żagań w Lubuskiem i Nowa Dęba na Podkarpaciu. Do dziś decyzje nie zapadły.
W depeszy z 10 czerwca Reuters wskazał, że powodem przedłużających się rokowań miałby być z jednej strony spór o wielkość nakładów, jakie Polska jest gotowa przeznaczyć na ten cel (nasz kraj proponował 2 mld USD), a z drugiej położenie bazy (Warszawa chce, aby znalazła się ona bardziej na wschodzie, Waszyngton – na zachodzie).
Dwie doby dla Bałtów
Dzień później doniesieniom Reutersa żywo zaprzeczyła ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher. Zapowiedziała, że „wizja prezydentów Trumpa i Dudy zwiększenia obecności USA w Polsce będzie jeszcze większa niż pierwotnie zakładano”, a „ogłoszenie nastąpi wkrótce”. Także po polskiej stronie wiadomość była dementowana. – To jest fake news – oświadczył szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.
Sygnał, że najważniejszy projekt polityki zagranicznej Andrzeja Dudy staje pod znakiem zapytania, z pewnością nie byłby korzystny dla głowy państwa na dwa tygodnie przed wyborami. Jednak elementów, że oparcie strategii polskiej dyplomacji na Trumpie jest coraz bardziej ryzykowne, pojawiło się więcej. Wysokie źródła dyplomatyczne przyznają „Rzeczpospolitej”, że Warszawa, podobnie jak Berlin, była całkowicie zaskoczona ogłoszeniem przez Biały Dom redukcji o przeszło 1/4 (9,5 tys. żołnierzy) amerykańskich wojsk stacjonujących za naszą zachodnią granicą. Ich limit miałby zostać ustalony na 25 tys. W polskim rządzie zostało to przyjęte jako cios w spójności NATO i zdolność sojuszu odparcia ewentualnego ataku ze strony Rosji.