Inwazja na Syrię: Erdogana nic nie przekona

Prezydent Turcji nie ulega naciskom USA w sprawie operacji w Syrii. Liczy na Władimira Putina.

Publikacja: 17.10.2019 18:53

Inwazja na Syrię: Erdogana nic nie przekona

Foto: AFP

Kontrolowane informacje z otoczenia Recepa Tayyipa Erdogana, że nie przyjmie wysłanników Donalda Trumpa, wypełniły doskonale swoją  rolę jako sygnał nastrojów panujących w Ankarze i zostały zdemontowane, nim jeszcze ci pojawili się w tureckiej stolicy.

W czwartek miała tam miejsca cała seria spotkań zapoczątkowana rozmowami z udziałem doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa Roberta O'Briena oraz szefami resortów obrony oraz spraw zagranicznych. Potem do akcji wkroczyli wiceprezydent Mike Pence oraz sekretarz stanu Mike Pompeo.

Rosja rządzi

Jak wynika z pierwszych informacji, spotkanie  Pence'a z Erdoganem nie przyniosło żadnych rezultatów. Jak twierdzi Reuters, wiceprezydent domagał się wstrzymania operacji w Syrii, na co prezydent nie wyraził zgody. Przy czym Amerykanie nie nalegali już na równoczesne z zawieszeniem broni negocjacje z Kurdami w Syrii.

W ujawnionym właśnie liście Donalda Trumpa do Recepa Erdogana z ubiegłego tygodnia, prezydent USA pragnął go skłonić go do rozmów z kurdyjskim generałem Mazloumem Kobanim z Syryjskich Sił Demokratycznych, w których główną rolę odgrywają Kurdowie z Powszechnych Jednostek Obrony (YPG). Jest jasne, że  – w chwili gdy bojownicy YPG pojednali się z prezydentem Baszarem Asadem – rozmowy z nimi nie mają już sensu.

Mający poparcie niemal całej politycznej elity w Turcji  prezydent Erdogan, jest zdecydowany doprowadzić operację w Turcji do końca, czyli ustanowienia strefy bezpieczeństwa długości ponad 400 km i sięgającej 30 km w głąb Syrii.

W realizacji tych planów więcej ma do powiedzenia Moskwa niż Waszyngton. Dlatego w najbliższy wtorek prezydent Erdogan uda się do Soczi na spotkanie z Władimirem Putinem.

– Putin był pariasem na Bliskim Wschodzie, teraz stał się głównym rozdającym karty – sądzi BBC. – Rosja staje się królową na zniszczonej bliskowschodniej szachownicy – udowadnia CNN.

– To dla nas czas, aby wrócić do domu – twierdzi Donald Trump, broniąc swej „genialnej" (jak się wyraził) decyzji o wycofaniu amerykańskich oddziałów z północnej Syrii. Taki przekaz skierowany jest do jego wyborców, którym już w czasie poprzedniej kampanii prezydenckiej obiecał wycofanie wojsk z terenów konfliktów.

– Z tego też względu ostatnie wydarzenia w Syrii nie spowodują żadnych szkód politycznych dla Trumpa w czasie kampanii prezydenckiej. Jednak wnioski z tego, jak Trump postępował z Kurdami, powinny być jasne dla wszystkich sojuszników USA. Geopolityczne implikacje jego decyzji są już widoczne w staraniach Arabii Saudyjskiej o osiągnięcie porozumienia z wrogim Iranem, w tym za pośrednictwem Władimira Putina – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Josef Braml, ekspert zajmujący się USA w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej.

Jego zdaniem może się również okazać, że do niedawna Polska była dla Trumpa równie ważna jak Kurdowie.

„Nie graj twardziela"

Jasne jest, że Trump postawił ostatecznie na Turcję jako znacznie ważniejszego partnera strategicznego niż kurdyjscy bojownicy z YPG. Zostali oni pozostawieni samym sobie w obliczu zagrożenia ze strony Turcji, dla których są zwykłymi terrorystami i zbrojnym ramieniem nielegalnej separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), walczącej z Ankarą o niezależny Kurdystan.

– Zneutralizowaliśmy do tej pory 673 terrorystów oraz wzięliśmy pod kontrolę 1,2 tys. km kw. – twierdził dwa temu prezydent Erdogan. Jeżeli wierzyć tureckim mediom, po zabezpieczeniu wyznaczonych celów przez armię teren przeczesują następnie bojownicy Wolnej Armii Syryjskiej. Oznacza to, że to na nich spoczywa główny ciężar bezpośrednich walk z YPG. Jak twierdzi Syrian Observatory for Human Rights, 158 bojowników walczących po stronie Turcji straciło życie w pierwszych sześciu dniach operacji. Po stronie kurdyjskiej życie miało stracić 128 bojowników. W tym czasie zginęło 70 cywilów, w tym 21 dzieci.

– Nie chcesz chyba być odpowiedzialny za masakrę tysięcy ludzi, a ja nie chcę być odpowiedzialny za unicestwienie tureckiej gospodarki – co uczynię – napisał Trump do Erdogana w środę, dniu, w którym Turcja rozpoczęła ofensywę w Syrii.

– Nie graj twardziela, nie bądź głupcem – zakończył Trump. – Nieczęsto spotyka się taki język w korespondencji pomiędzy głowami państw – zwrócił uwagę rzecznik prezydenta Putina.

– Wyrzuciliśmy ten list do kosza – powiedziała dziennikowi Hürriyet osoba z otoczenia Erdogana. Zdaniem gazety nadszedł czas na realizm w sprawie tureckiej polityki wobec Syrii.

– Nie możemy walczyć równocześnie z Rosjanami, Syryjczykami i terrorystami, kłócąc się przy tym z Amerykanami – pisze dziennik, przypominając, że turecka opozycja od dawna domaga się pojednania Ankary z Damaszkiem. Taka perspektywa jest coraz bliższa.

Kontrolowane informacje z otoczenia Recepa Tayyipa Erdogana, że nie przyjmie wysłanników Donalda Trumpa, wypełniły doskonale swoją  rolę jako sygnał nastrojów panujących w Ankarze i zostały zdemontowane, nim jeszcze ci pojawili się w tureckiej stolicy.

W czwartek miała tam miejsca cała seria spotkań zapoczątkowana rozmowami z udziałem doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa Roberta O'Briena oraz szefami resortów obrony oraz spraw zagranicznych. Potem do akcji wkroczyli wiceprezydent Mike Pence oraz sekretarz stanu Mike Pompeo.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790