Czasy są takie, że wszystko trzeba katalogować, oprawiać w kategorie "big data" i włączać w świat połączony. Czy jest w tym miejsce na dane o wcielenia Buddy?

Japoński buddyzm przechodzi kryzys. Sięga po nowoczesne technologie, by przyciągać nowych wiernych, których z czasem jest coraz mniej. Świątynia w komputerze może wydać się trochę bardziej atrakcyjna i zajmująca mniej czasu niż tradycyjna. Do tego po przeprowadzce do miasta, kontakt wirtualny może być jedyną metodą na branie udziału w życiu społeczności z własnej wsi. Hongkong ma podobne problemy z religią, ale wynikają one z kolei z tego, że na cmentarzach kończy się miejsce, nie ma go także na miejsca składowania urn z prochami. Nowoczesne, skomputeryzowane kolumbaria stają się siłą rzeczy przyszłością.
Informatyzacja prawdopodobnie dotknie także buddyzm tybetański. Przynajmniej takie słuchy krążą odnośnie strategii planowanej przez Pekin. Władza planuje stworzyć interaktywną bazę danych odnośnie żyjących wcieleń Buddy. Tak na wszelki wypadek, żeby wszystko mieć pod kontrolą. I na dodatek w internecie.

Oczywiście oficjalnym powodem wprowadzenia nowych środków katalogowania dzieci, w których być może znalazła miejsce odpowiednio nasycona dusza Buddy, jest troska o odróżnienie tych prawowitych od podróbek. Wiadomo, Chiny słyną z towarów marnej jakości, dlaczego zatem mały Dalajlama nie miałby nosić metki "made in China"?

Nieprawdziwy mały Budda może budzić zamieszanie i wprowadzać wyznawców w niepotrzebną konfuzję. W jego intencji zbierze się środki finansowe, które następnie przepadną na rzecz nieuczciwych osób. Ekstremiści z Tybetu, którzy wciąż stanowią wg Pekinu poważne zagrożenie stabilności regionu, mogą także czerpać nielegalne korzyści z takich młodych osób. Zdarza się, że ceremonie z udziałem rzekomych żyjących Buddów nagrywa się i umieszcza w sieci, by na nich zarabiać. Odpowiednie tytuły "reinkarnacji" sprzedaje się także biznesmenom, którzy kupują je z nadzieją na sukces w swoich przedsięwzięciach.


Zgodnie z tradycją wcielenie żyjącego Buddy znajduje się po latach poszukiwań wsród specjalnie wybranych w tym celu dzieci. Nazywa się ich rinpocze lub tulku i następnie oferuje życie w klasztorach. Wg oficjalnych danych obecnie doliczono się 358 żyjących Buddów w autonomiczny regionie Tybetu. Procedura ich wyboru sięga XIII wieku. Poza odpowiednimi rytuałami po śmierci poprzedniego rinpocze jego potencjalni następcy muszą przejść testy wyboru odpowiednich przedmiotów, z których on sam korzystał za życia. Następnie rząd musi wydać odpowiednie zezwolenie na posługiwanie się prestiżowym tytułem.