Na cały świat

Potrafię sobie wyobrazić dwa powody, dla których można wznowić wydanie książki. Nie dodrukować, uzupełnić zapasy, ale po paru latach wydać na nowo, z całym należnym temu wydarzeniu ceremoniałem.

Aktualizacja: 08.03.2020 15:14 Publikacja: 07.03.2020 23:01

Na cały świat

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Pierwszy dotyczy akademickich podręczników, których treść trzeba uzupełnić albo zaktualizować, a studencka zapobiegliwość każe podejrzewać, że właśnie na temat tej zmiany może podczas egzaminu paść pytanie. I drugi przypadek, kiedy co prawda nie na egzaminie, ale pytanie już padło. Coś się zmieniło, pojawiła się w świecie jakaś nowa treść, ważniejsza niż nowy przepis czy korygujące poprzednie wyniki badań odkrycie. I wtedy, nawet jeżeli padają w niej te same, co przed laty słowa, tak samo – jak w przypadku, o którym chcę pisać – wygląda jej okładka, to jest już inna książka. Jak dźwięk, który brzmi inaczej w zależności od tego, w jakiej przestrzeni się rozchodzi. Bo przecież umysł i dusza też mają swoją akustykę.

Kiedy wydawnictwo „Teologii Politycznej" ogłosiło przed paroma dniami wznowienie książki Dariusza Karłowicza „Sokrates i inni święci", ściągnąłem z półki jej pierwsze wydanie. To było 15 lat temu, w roku śmierci Jana Pawła II, kiedy praca o relacjach rozumu i wiary, filozofii i chrześcijańskiego Objawienia rezonowała jak w szczelnym i bezpiecznym pudle. Na czwartej stronie okładki rekomendację zdążył jeszcze napisać dla niej ks. Tomasz Węcławski, jeden z najważniejszych w tamtym czasie polskich teologów, autor popularnego podręcznika chrystologii „Chrystus naszej wiary". Ledwie parę lat później ogłosił, że nie wierzy już w bóstwo Chrystusa, wystąpił z Kościoła, ożenił się, przyjął nazwisko żony i już jako prof. Tomasz Polak prowadzi dość charakterystyczną dla byłych księży działalność publicystyczną. Ale przecież tamta historia to tylko przypis, rysa będąca odpryskiem dużo głębszych pęknięć w pudle rezonansowym Kościoła.




Tych, wokół których krąży książka Karłowicza. Rzecz o stosunku Ojców Kościoła do przedchrześcijańskiej filozofii, relacji między prawdą objawioną w i przez Chrystusa a tą, do której własnym rozumem dochodzili Sokrates i jego uczniowie. O tym, że tam, gdzie filozofia musiała postawić kropkę, tam chrześcijaństwo dopisało cały nowy tom. Ale ich opowieść ma w związku z tym wiele wspólnych wątków, w tym ten najważniejszy – bez poznania prawdy nie może być mowy o dobrym życiu. Poznania, a nie uzgodnienia jej z klimatem epoki i społecznym zapotrzebowaniem.

I jeszcze mniej poprawny politycznie wątek: czy można uznać za pozbawiony znaczenia fakt, że chrześcijańskie Objawienie dokonało się w tym, a nie innym miejscu i czasie? Że Nowy Testament został napisany po grecku, że ojcowie pierwszych soborów wyrażali swoją wiarę, używając – niewystępujących w ewangeliach – pojęć greckiej filozofii? Kto tu kogo nawracał, chrześcijaństwo filozofię czy na odwrót, skoro nawet samo słowo „nawrócenie" pochodzi od Platona?

Pytanie, na które najlepiej odpowiedzieć pytaniem: co jest objawem większej pychy – przyjąć nałożone na siebie zadanie czy je odrzucić? Bo tym właśnie, zadaniem, jest fakt, że chrześcijaństwo stało się ciągiem dalszym greckiej, a nie hinduistycznej filozofii; że to ona została wybrana jako ta, którą przekroczy i wchłonie prawda o wcieleniu się Boga w historię. Wcieleniu, które dokonało się na terytorium Cesarstwa Rzymskiego, a nie imperium Majów. Że to w basenie Morza Śródziemnego padły słowa: „Idźcie na cały świat". Nie argumentem na rzecz poczucia wyższości, tylko zadaniem.

Tak jak Kościół jest sobą tylko wtedy, kiedy nawraca i głosi, tak samo Europa nie potrafi trwać w bezruchu. Jeżeli już miała swoją tożsamość, to tylko jako skutek uboczny zadań, które sobie wynajdywała, treści niezauważenie gromadzącej się podczas dążenia do kolejnych celów. Kościół i kontynent, Objawienie i kultura – brzmią najczyściej, kiedy rozchodzą się na cały świat.

Pierwszy dotyczy akademickich podręczników, których treść trzeba uzupełnić albo zaktualizować, a studencka zapobiegliwość każe podejrzewać, że właśnie na temat tej zmiany może podczas egzaminu paść pytanie. I drugi przypadek, kiedy co prawda nie na egzaminie, ale pytanie już padło. Coś się zmieniło, pojawiła się w świecie jakaś nowa treść, ważniejsza niż nowy przepis czy korygujące poprzednie wyniki badań odkrycie. I wtedy, nawet jeżeli padają w niej te same, co przed laty słowa, tak samo – jak w przypadku, o którym chcę pisać – wygląda jej okładka, to jest już inna książka. Jak dźwięk, który brzmi inaczej w zależności od tego, w jakiej przestrzeni się rozchodzi. Bo przecież umysł i dusza też mają swoją akustykę.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów