Krasnodębski jest kandydatem PiS po odwołaniu Ryszarda Czarneckiego, do którego doszło 7 lutego. Czarnecki stracił stanowisko po tym, jak porównał europodeputowaną PO Różę Thun do szmalcownika. Wcześniej Thun w dokumencie niemiecko-francuskiej telewizji Arte niepochlebnie skomentowała sytuację w Polsce pod rządami PiS. Czarnecki stwierdził wówczas, że w czasie II wojny światowej „mieliśmy szmalcowników, a teraz mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję".
O ewentualnym poparciu dla Krasnodębskiego zarząd Platformy Obywatelskiej dyskutował już dwukrotnie – w zeszły piątek i we wtorek. W środę Jan Grabiec, rzecznik PO, ogłosił, że partia zdecydowała się nie nie popierać tej kandydatury.
- W związku z tym, że chwilę wcześniej odwołany został z funkcji wiceprzewodniczącego pan Ryszard Czarnecki, który narażał na szwank dobre imię Polski, który źle Polskę, polskich obywateli w Parlamencie Europejskim reprezentował. Przynosił nam wstyd. W jego miejsce koleżanki i koledzy z PiS proponują osobę, którą cechują dokładnie te same zachowania. Proponują pana Krasnodębskiego, który wzywał do referendum w sprawie wyjścia Polski z UE, który w ordynarny sposób atakował przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, wzywając go do zmiany obywatelstwa. To są zachowania niegodne polskiego polityka i tego rodzaju wypowiedzi na forum europejskim szkodzą Polsce. Ktoś taki nie powinien polskich obywateli reprezentować - powiedział Grabiec na konferencji prasowej w Sejmie.
Pytany o wcześniejszą deklarację Grzegorza Schetyny, że Platforma poprze Krasnodębskiego, Grabiec powiedział, że jego partia dokonała "analizy postawy" polityka PiS.
- Po rozmowach na temat jego wypowiedzi, do których się nie odniósł, za które nie przeprosił, nie widzimy możliwości, żeby komuś, kto nie wyciąga wniosków ze swoich wcześniejszych błędów, który nie zamierza ich naprawiać, dawać mandat do reprezentowania Polaków – tłumaczył Grabiec.