Zakończony w niedzielę turniej Masters 1000 w Monte Carlo obchodzi 122. urodziny, tegoroczna edycja miała numer 113. Rozpoczęty właśnie w Barcelonie turniej istnieje od 1953 r. i rozgrywany jest w najstarszym klubie Hiszpanii. Real Club de Tenis Barcelona założono w 1899. W maju kibice zasiądą na trybunach rzymskiego Foro Italico, gdzie w tenisa gra się od roku 1930.
Kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie mogą odwołać się do takich tradycji. Najdłużej trwa organizowany od 1990 roku Croatia Open w Umag (ATP 250). Turniej nad Adriatykiem – noszący z początku nazwę Yugoslavia Open – przetrwał rozpad kraju, w którym powstał.
Polskie imprezy WTA i ATP pojawiały się i znikały. Od 1995 r. mieliśmy kobiecy Warsaw Cup by Heros. Wtedy wydawało się, że przed naszym tenisem – zwłaszcza kobiecym – otwiera się świetlana przyszłość. Do tego stopnia, że po wkroczeniu wysokoprężnego sponsora z branży paliwowej (J and S) turniej urósł na tyle, by przyciągnąć do stolicy Venus Williams, Amelie Mauresmo, Kim Clijsters, Justine Henin i pozwolić na zdobycie punktów rankingowych Agnieszce Radwańskiej.
Były też letnie rozgrywki WTA i ATP w Sopocie, sponsorowane przez firmę Prokom (oraz zimowe imprezy WTA w Katowicach 2013–2016 oraz męski challenger we Wrocławiu 2000–2017 z przerwą 2010–2014). To w Sopocie swój pierwszy tytuł ATP wywalczył chłopak z Majorki Rafael Nadal. Był rok 2004. W 2019 on wciąż wygrywa, ale turnieju ATP nie ma w Sopocie od ponad dekady. Imprezę WTA zakończono jeszcze wcześniej, w 2004 r. – nie doczekał triumfów Radwańskiej.
Mimo ostatnich sukcesów Igi Świątek i Huberta Hurkacza oraz nieustająco dobrej gry Alicji Rosolskiej i Łukasza Kubota w deblu mapa polskiego tenisa przypomina wczesne lata 90.