Po raz pierwszy spotkali się w 1802 roku w Londynie. 25-letni Constable kończył właśnie studia w prestiżowej Royal Academy, do której 26-letni Turner już należał będąc jej najmłodszym członkiem w historii. Póki co, dla Constable’a było to odległe w realizacji marzenie.
Pochodzący z zamożnej rodziny klasy średniej John Constable (1776-1837), miał odziedziczyć młyn, ale wolał malować. Ojciec przystał na ten koncept pod warunkiem, że syn odniesie sukces. Jeśli jednak miałaby świadczyć o nim liczba sprzedanych obrazów – to – sukcesu nie było aż do końca jego dni. I co ciekawe, w przeciwieństwie do znacznie gorzej zrazu sytuowanego Turnera – nigdy nie wyjechał za granicę – nawet do Paryża po odbiór głównej nagrody na salonie paryskim w Luwrze za obraz „Wóz na siano”. Znacznie bardziej cenił to, co brytyjskie niż to, co francuskie. Historycy sztuki występujący w dokumencie dopowiadają, że gdyby dziś żył – z pewnością głosowałby za Brexitem.
William Turner (1775-1851), syn golibrody-perukarza, debiutując wystawiał swoje rysunki w oknie pracowni perukarskiej ojca. W krótkim czasie stał się wirtuozem techniki akwarelowej. Jego obrazy były intensywne, jak olejne. W plenerze tylko szkicował i rozpoczynał pracę – zasadniczą jej część wykonywał po powrocie do domu. Mając 29 lat stworzył własną galerię w sąsiedztwie swego domu w centrum Londynu. Chciał być niezależny. I był.
Constable był w cieniu Turnera. Malował ojczyznę swojego dzieciństwa, oddany „scenkom rodzajowym” – jak je sam nazywał. Do dziś mówi się o „wsi w stylu Constable’a”. Malował nierówno, nie dokańczał swoich obrazów – kolekcjonerzy nie bardzo byli tym zachwyceni, woleli obrazy Turnera. Turner uznawany był za malarza postępowego, w przeciwieństwie do Constable’a postrzeganego jako zacofanego, choć ambitniejszego od swego konkurenta – wyjaśniają historycy sztuki.
Kiedyś zostali posadzeni obok siebie na kolacji u wspólnego kolegi. W liście do żony Constable pisał: „Turner jest taki, jak się spodziewałem: nieokrzesany. Ma jednak wspaniałą głębię intelektualną”.