Współpracujących z Biełsatem (nadająca z Polski niezależna białoruska telewizja) dziennikarzy Alesia Dzianisaua i Aliaksieja Kajryca funkcjonariusze w cywilu zatrzymali w poniedziałek w Grodnie. Po kilkugodzinnym przesłuchaniu na posterunku milicji przeprowadzono rewizje w ich mieszkaniach. Funkcjonariusze zarekwirowali m.in. trzy należące do dziennikarzy laptopy. Oskarża się ich o "pracę bez akredytacji", o którą od lat redakcja Biełsatu bezskutecznie się stara. Zarzuca się im również "zniesławienie".

Belsat.eu podaje, że chodzi o dyrektorkę państwowej firmy, zarządzającej blokami mieszkalnymi w dzielnicy lenińskiej w Grodnie. Pod koniec kwietnia stacja wyemitowała reportaż o tragicznym stanie kilku wybudowanych jeszcze za czasów radzieckich bloków, nazywanych na Białorusi "internatami". W takich blokach mieszkają tysiące białoruskich rodzin. Do swojej dyspozycji mają pokój, łazienka i kuchnia jest wspólna. Mieszkańcy jednego z takich bloków Grodna dziennikarzom Białsatu skarżyli się na "latające po korytarzach szczury", grzyb i pleśń na ścianach i sufitach oraz na fatalne warunki w kuchniach i łazienkach. Pokazane w reportażu bloki nie były remontowane od lat. Autorzy materiału wymienili nazwisko dyrektorki państwowej firmy, zarządzającej blokami. Stwierdzili też, że lokalni mieszkańcy "podejrzewają o korupcję".