– Tam jest więcej polityki i lokalnych ambicji niż myślenia o grupie jako o biznesie, który ma przynosić zyski. Nie sądzę, by kiedykolwiek to się zmieniło – tak o Grupie Azoty wypowiada się jeden z ekspertów rynku, który chce zachować anonimowość. Grupa Azoty to największy producent nawozów w Polsce i drugi pod względem wielkości w Unii Europejskiej. Swoją siedzibę ma w Tarnowie, a pozostałe fabryki m.in. w Puławach, Policach i Kędzierzynie-Koźlu.
Pikieta związkowa, która odbyła się w środę przed siedzibą Grupy Azoty Puławy, to tylko element głębszego sporu, od lat trawiącego nawozową grupę. Manifestacja miała na celu obronę jednego z członków organizacji związkowej, który został ostatnio dyscyplinarnie zwolniony. Zarząd spółki mówi o rażącym zaniedbaniu obowiązków przez tego pracownika, natomiast Solidarność o próbie zastraszenia związkowców. W spółce trwa bowiem referendum strajkowe, które ma na celu m.in. utrzymanie niezależności puławskich zakładów poprzez zakaz wydzielania z nich jakichkolwiek obszarów działalności.
W istocie jednak spór tkwi znacznie głębiej i związany jest z chęcią przywrócenia puławskiej spółce jej miejsca w chemicznej grupie. Dziś Puławy nie mają nawet własnego reprezentanta w zarządzie Azotów, choć to one odpowiadają za największą część rocznych przychodów grupy. Płynące z Tarnowa informacje o korzyściach finansowych, jakie puławskie zakłady czerpią z fuzji z Grupą Azoty (np. w postaci rabatów na zakup gazu), w Puławach wywołują co najmniej złośliwe uśmiechy.
– Wszyscy wiedzą, że Puławy, które są największym producentem nawozów w kraju, zdołałyby samodzielnie wynegocjować równie korzystne warunki zakupu surowców. To Azoty bez Puław nie mogłyby nawet marzyć o takich rabatach, które mają teraz – słyszymy od przedstawiciela puławskiej spółki.
Rozwiązanie konfliktu nie jest łatwe, bo w praktyce o składzie zarządów w poszczególnych spółkach – w Tarnowie, Puławach czy Policach – decydują lokalni politycy. Oznacza to, że zarząd Azotów nie ma wpływu na to, kto zasiada np. w fotelu prezesa zależnych Puław. Powołanie na stanowisko szefa tarnowskiej spółki Wojciecha Wardackiego, który pełni jednocześnie funkcję prezesa Polic, wyeliminowało przynajmniej konflikt na linii Tarnów–Police. Natomiast między władzami Puław i Tarnowa, mówiąc delikatnie, przyjaźni nie ma.