„Od dzisiaj nie wpuszczamy małych, rozkrzyczanych dzieci. Jesteśmy restauracją dla dorosłych, którzy potrafią docenić dobre jedzenie i wychodzą na miasto, by się nim delektować. Mamy świadomość, że nasza decyzja nie wszystkim się spodoba, ale dokładnie ją przemyśleliśmy. Uważamy, że wszyscy, którzy rozumieją naszą branżę, zgodzą się, że jest to właściwe rozwiązanie" – takie oświadczenie wiosną 2015 r. opublikowała na Facebooku restauracja The Lobster Pound and Moore z North Sydney w Kanadzie.
Informacja wywołała niespodziewane poruszenie. W ciągu kilku godzin atmosfera stała się gorąca. Pojawiła się fala wpisów oburzonych rodziców, nawoływania do bojkotu restauracji i groźby skierowane pod adresem właściciela i jego rodziny.
„Nawet gdyby mi zapłacili, nie przekroczę drzwi tej restauracji – brzmiał jeden z komentarzy. – Ich brak współczucia, nawet opublikowany w sposób profesjonalny, pozostawia zły smak, który powoduje, że nie chcę próbować ich potraw!".
Inni twierdzili, że niektórzy dorośli bywają o wiele bardziej uciążliwi niż dzieci, i mówili, że to nieuczciwe, ponieważ dzieci mogą zachowywać się głośno z różnych powodów, takich jak na przykład autyzm.
Właściciel restauracji ugiął się pod presją wściekłych rodziców. Kilka godzin później przyznał publicznie, że jest mu przykro, iż zawiódł swoich klientów. „Przepraszam za mój poprzedni post. Użyłem niefortunnych sformułowań. Kocham dzieci i gdybym tylko mógł, sam bym chciał je mieć" – napisał, po czym obiecał, że w jego restauracji zostanie nakarmiony każdy głodny brzuszek.