Dr Mirosław Oczkoś o roli Marty Lempart w protestach kobiet przeciwko wyrokowi TK

– Gdyby jedynym hasłem strajku była tzw. aborcja na życzenie, zdecydowana większość protestujących nie wyszłaby na ulice – mówił „Rzeczpospolitej” Mirosław Oczkoś, specjalista z zakresu wizerunku i marketingu politycznego.

Aktualizacja: 11.11.2020 08:26 Publikacja: 11.11.2020 08:19

Dr Mirosław Oczkoś o roli Marty Lempart w protestach kobiet przeciwko wyrokowi TK

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Czy poszerzenie liczby postulatów przez Ogólnopolski Strajk Kobiet jest dobrym zagraniem?

Liczba postulatów to wynik kuli śnieżnej. Protestujący w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego spersonifikowali wszystkie swoje frustracje. Strajki poszerzają swój kontekst, bo młodzi ludzie odnaleźli w nich siebie i zapragnęli wyjść na ulicę. Dołączyło do tego wiele osób, każdy z nich znalazł coś dla siebie i organizatorki muszą to wziąć pod uwagę. Pozostanie na poziomie czarnych parasolek mogłoby nie wystarczyć. Wydaje mi się, że ilość tych postulatów jest tak duża, by zaspokoić każdego. Jeśli przyjrzeć się hasłom na transparentach, to są to zbiory różnych boleści. Dotyczą wolności osobistej, klimatu, aborcji. Strajk Kobiet nie walczy już tylko o zmianę ustawy antyaborcyjnej.

Kompromis aborcyjny popiera ponad 60 proc. Polaków, około 20 proc. chce liberalizacji prawa. Protestują przedstawiciele obu tych grup. Określanie jasnego kierunku w takich okolicznościach jest dobrym pomysłem?

Młodzi ludzie nie kalkulują, bo ich zdaniem miarka się przebrała. Jeśli ktoś by kalkulował, to wiedziałby, że w Polsce to nie jest moment na to, by radykalnie przegiąć w druga stronę. Tak zwana aborcja na żądanie nie przejdzie. Ci racjonalni będą za tym, by wrócić do kompromisu.

Jednak to radykalni organizują protesty.

Ale są w mniejszości. Taki protest można bardzo łatwo spalić. Rozwydrzona, wulgarna kobieta – to stereotyp feministki i Marta Lempart go z początku podtrzymywała. Zreflektowała się już, że krzyczenie ze sceny różni się od wywiadu przed kamerą i podczas tego drugiego zaczęła się „hamować”.

Co nie zmienia faktu, że podtrzymała postulat o tzw. aborcji na życzenie.

Musiała, bo inaczej działałaby wbrew sobie. Nie jest to jednak najbardziej powszechne hasło na protestach, a już na pewno nie jedyne.

Przyczyną strajków było złamanie kompromisu i to przeciwko temu społeczeństwo się sprzeciwiło. Żądanie liberalizacji prawa antyaborcyjnego nie jest wykorzystaniem tej masy, która wyszła na ulice jednak z innego powodu?

Przedmiot protestu jest trudny do zdefiniowania. Strajki zapowiadano na dzień wydania orzeczenia i organizatorzy spodziewali się zapewne kilkuset osób. Prezes Kaczyński liczył z kolei na to, że pokrzyczą oni kilka dni i sobie pójdą. Ale te protesty odpaliły inne frustracje społeczne. Nie da się ich prowadzić pod jednym hasłem – to siła w pewnym stopniu nie do opanowania. Nastroje podsyciła dodatkowo zbyt ostra reakcja pierwszego dnia, gdy w okolicach domu prezesa Kaczyńskiego było stosunkowo mało osób. Ta kula śnieżna się stopniowo powiększała.

Część protestujących podkreśla, że sprzeciwia się wyrokowi Trybunału, ale jednocześnie nie popiera liberalizacji prawa antyaborcyjnego. Taki postulat Ogólnopolskiego Strajku Kobiet im się nie podoba. Jeden z polskich blogerów, nazwał strajk „prywatnym folwarkiem Marty Lempart”.

Protestujący też się między sobą różnią. Gdyby jedynym hasłem była tzw. aborcja na życzenie, zdecydowana większość nie wyszłaby na ulice. Bez orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego nie byłoby dziś protestów lub byłyby w szczątkowej formie, więc nie powinno się pozbywać tego głównego płata czołowego, który wszystkich pobudził. Jeśli Marta Lempart zrozumie, że nie jest współczesnym Wałęsą – co bardzo bym jej zalecał – to może coś zbudować. Ludzie, zwłaszcza młodzi, nienawidzą fałszu. A Marta Lempart jest szczera do bólu. Z wykrzykiwaniem pewnych rzeczy bym na jej miejscu zrezygnował, ale mam do tego inne podejście. Postulat tzw. aborcji na życzenie może też wynikać z tego, że skoro jedna strona zagrała brutalnie, to ta druga też chce. PiS idzie na zderzenie ze ścianą.

Marta Lempart starła się ostro z kilkoma osobami, m.in. z Szymonem Hołownią. Po tej sytuacji, wiele osób pisało, że strajkiem rządzi zasada „zgadzasz się z nami w całości albo w ogóle”.

Wycofała się, zgasiła pożar. Nie da się pozostać czystym i niewinnym, bo na końcu zawsze jest polityka. Protestujący nie mają wojska, by przejąć władzę. Mogą poczekać do wyborów, ale nie zachowają takiej energii. Muszą więc szukać przedstawiciela w układzie politycznym . To właśnie rola Marty Lempart. Podobnie jak w przypadku Solidarności – gdyby nie Mazowiecki, czy Geremek, strajki pozostałyby pięknym zrywem w albumie pamiątkowym. W demokratycznym kraju władzę zdobywa się poprzez parlament.

Jednym z  zarzutów wobec władzy jest wydanie orzeczenia w okresie pandemii. Czy chęć wejścia w debatę przez Ogólnopolski Strajk Kobiet nie jest czymś podobnym?

To trudny dylemat dla organizatorek, bo jednak zależy im na podtrzymaniu temperatury. Tutaj jednak błąd popełniła władza, która stosunek do powagi pandemii dostosowywała do własnych potrzeb.

Co jest lepszym wyjściem: obrona kompromisu, czy krok w stronę tzw. aborcji na żądanie?

Radziłbym pilnowanie kompromisu. Nie dać się ograć – bo na przykład propozycja Andrzeja Dudy jest oszustwem. Tych protestów nie powinno się utopić w radykalizmie aborcyjnym, który jest łatwy do zaatakowania. Lepiej byłoby dojść do tego, co obowiązywało wcześniej i dopiero później myśleć, co dalej. Trzeba brać pod uwagę polskie realia. Liberalizacja póki co nie jest – racjonalnie rzecz ujmując –  możliwa. Gdyby nie wrzutka w postaci wyroku Trybunału Konstytucyjnego, dziś obowiązywałby kompromis, nie byłoby protestów i nie zastanawialibyśmy się nad aborcją.

Czy poszerzenie liczby postulatów przez Ogólnopolski Strajk Kobiet jest dobrym zagraniem?

Liczba postulatów to wynik kuli śnieżnej. Protestujący w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego spersonifikowali wszystkie swoje frustracje. Strajki poszerzają swój kontekst, bo młodzi ludzie odnaleźli w nich siebie i zapragnęli wyjść na ulicę. Dołączyło do tego wiele osób, każdy z nich znalazł coś dla siebie i organizatorki muszą to wziąć pod uwagę. Pozostanie na poziomie czarnych parasolek mogłoby nie wystarczyć. Wydaje mi się, że ilość tych postulatów jest tak duża, by zaspokoić każdego. Jeśli przyjrzeć się hasłom na transparentach, to są to zbiory różnych boleści. Dotyczą wolności osobistej, klimatu, aborcji. Strajk Kobiet nie walczy już tylko o zmianę ustawy antyaborcyjnej.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?