- Niezależnie od kwestii etycznych, od strony politycznej nie mam wątpliwości, ze ostatni rok kadencji to nie jest okres na rozstrzyganie tak fundamentalnych spraw jak sprawa aborcji - mówił na początku grudnia wicepremier Jarosław Gowin. Przyznał, że podczas posiedzenia PiS Jachrance zapadła decyzja o tym, ze do końca obecnej kadencji nie zapadną żadne decyzje odnośnie prac nad zmianą ustawy aborcyjnej.
- Ja się spotykam z przekazem, żebyśmy już nic nie robili, że tu już nic nie będzie, przestańcie w ogóle o tym mówić, ale my nie przestaniemy o tym mówić, bo giną dzieci - zapowiedziała Godek w rozmowie z Telewizją Trwam. Pełnomocniczka komitetu "Zatrzymaj Aborcję" dodała, że "wszyscy ludzie, którzy podpisali się pod projektem (ustawy zaostrzającej przepisy dot. aborcji), ci wszyscy ludzie, którzy w tej chwili robią akcję w terenie i przypominają posłom, że ten projekt leży i czeka na uchwalenie – oni nie zostaną spacyfikowani przez polecenie zaprzestania obrony życia".
- Jesteśmy w takiej sytuacji, że z jednej strony jest taka niechęć do uchwalenia tego projektu ze strony rządzących, (…) a z drugiej strony na szali mamy życie dzieci. Teraz jest wybór pomiędzy lojalnością wobec szefa, a życiem dzieci i koniecznością obrony życia tak długo, jak to życie jest odbierane niewinnym ludziom. To jest bardzo ważny wybór moralny - tłumaczyła Godek.
Działaczka zauważyła, że długie dyskusje na temat proponowanych przez komitet "Zatrzymaj Aborcję" zapisów nie są potrzebne. - Ta ustawa składa się bodajże ze 129 słów. To jest pięć linijek. W tej sytuacji długie dyskusje nie mają sensu - oceniła.
- Ten projekt trafił także do podkomisji, która ma się zajmować tylko i wyłącznie tym projektem, ale ona nie jest nikomu potrzebna. Ja się zastanawiam, nad czym tu dyskutować. Giną ludzie. To tak, jakby ktoś topił się w basenie, a my zamiast go ratować, siedlibyśmy na brzegu i dyskutowalibyśmy, czy go ratować i jak go ratować - tłumaczyła.