Kilka tysięcy osób brało udział w odbywającym się pod hasłem "Żeby Polska była Polską" Marszu Polaków we Wrocławiu. Uczestnicy mieli przejść trasą z Wyspy Słodowej na Plac Solidarności.

Po kilku minutach od rozpoczęcia marsz decyzją wrocławskiego magistratu został rozwiązany. Według urzędników, maszerujący, którzy przeszli ok. 200 m, wznosili antysemickie hasła. Policja wezwała zgromadzonych, zatrzymanych na ul. Dubois, do rozejścia się. Po tym, jak polecenie zostało zignorowane, użyte zostały armatki wodne i gaz łzawiący - podała "Gazeta Wrocławska". Według cytowanego przez nią podinspektora Krzysztofa Zaporowskiego, w stronę policjantów poleciały kamienie, butelki i race.

Na jednym z nagrań marszu udostępnionym w internecie widać było uczestników, krzyczących "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", maszerujący wykonywali też znaną ze stadionów przyśpiewkę "Polska biało-czerwoni".

Organizatorami marszu były wrocławskie środowiska narodowe. Przed wymarszem przemawiał były ksiądz Jacek Międlar. Według "Gazety Wrocławskiej", już wtedy odpalone zostały race oraz wznoszone były okrzyki.

Jak podaje "Gazeta Wrocławska", trwają zatrzymania najbardziej agresywnych uczestników marszu.