– Nasz klub liczy obecnie niecałe 130 osób, z czego 60 proc. to ludzie leżący. W zarządzie są same 90-latki, a ja sam za cztery miesiące kończę 97 lat – mówi płk Zygmunt Łabędzki. Jest prezesem Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, największego w Polsce stowarzyszenia skupiającego osoby wyróżnione tym odznaczeniem.
Zdaniem pułkownika upływający czas utrudnia nie tylko pracę klubu, ale też oficjalnej kapituły orderu, która działa przy prezydencie. Jej członkami mogą być tylko kawalerowie Virtuti Militari, więc w siedmioosobowym gremium jest aż sześć wakatów. Zasiada w nim jedynie 92-letni ppłk Zygmunt Gebethner.
Dlatego członkowie Klubu Kawalerów Virtuti Militari postanowili uratować order przed przejściem do historii. W Święto Niepodległości rozmawiali o tym z prezydentem Andrzejem Dudą. Umówili się też na kolejne spotkanie. – Czekamy na jego termin. Ma nastąpić po Nowym Roku – ujawnia płk Łabędzki.
Najstarsze odznaczenie
Order Wojenny Virtuti Militari ustanowiono w 1792 roku i jest najstarszym odznaczeniem wojskowym na świecie spośród nadawanych do dziś. Dlaczego miałby przejść do historii? Bo od 1945 roku żyjemy w pokoju, a zgodnie z ustawą „ordery i odznaczenia wojenne są nadawane tylko w czasie wojny lub nie później niż przez pięć lat od jej zakończenia".
Klub przedstawił prezydentowi Andrzejowi Dudzie propozycję, zgodnie z którą Virtuti Militari można by wręczać też bohaterom misji zagranicznych, np. w Afganistanie.