Wielu już działa tak na co dzień. To, o czym mówię, postrzegam jako element sędziowskiego rzemiosła. Nie coś wyjątkowego, ale należącego do kanonu funkcjonowania sądu. Zwiększanie ilości załatwionych spraw oraz szybkości postępowania nie buduje zaufania społeczeństw do sądów. Szersze postrzeganie potrzeb społecznych i próba praktycznej odpowiedzi na te potrzeby może natomiast przynieść zmianę.
Jakoś te podziękowania dla świadka nie pasują mi do wizerunku sędziego wydziału gospodarczego?
Dlaczego? Jest wręcz przeciwnie. Sprawy gospodarcze to w większości spory o pieniądze. I choć towarzyszą im emocje, to nie tak intensywne jak na przykład w sprawach karnych, gdzie w grę wchodzą ludzkie tragedie, czy w sprawach cywilnych lub rodzinnych, gdzie z kolei ważą się losy najbliższych. Przy mniejszych emocjach i sędziemu jest łatwiej ze świadkiem spokojnie porozmawiać. Na przykład zapytać, czy będzie składał wniosek o zwrot kosztów dojazdu, i wskazać, gdzie może uzyskać pomoc. Przecież to nic nie kosztuje. Ja wiem, kto może pomóc, a świadek, który nierzadko pierwszy raz jest w sądzie, nawet nie wie, do kogo się zwrócić.
To nie są trudne rzeczy, ale jakoś nie wierzę, że się uda wprowadzić je wszędzie...
A ja wierzę. Trzeba spojrzeć krytycznie na dogmat, iż rozwiązaniem problemów sądownictwa jest zwiększanie ilości i szybkości załatwianych spraw. Trzeba powiedzieć wprost, że nie mniej ważne jest rozwijanie nowych obszarów i sposobów działania sądu, które dla konkretnego Kowalskiego, będącego klientem sądu nierzadko tylko kilka razy w życiu, są ważniejsze niż to, czy sędzia zakończył w tym miesiącu 30 czy 40 spraw.
Panie sędzio, jak się dziś orzeka w polskich sądach?