Zmiany w sądownictwie - nagonka na sędziów

Kasta, korporacja, sędziokracja – te epitety odmieniane są przez wszystkie przypadki.

Aktualizacja: 30.04.2017 16:57 Publikacja: 30.04.2017 16:00

Michał Laskowski

Michał Laskowski

Foto: rp.pl

W wielu wypowiedziach medialnych, w tym w ministra sprawiedliwości, wiceministrów, posłów etc. powtarzają się w odniesieniu do sędziów odmieniane przez wszystkie przypadki określenia kasta, korporacja, a ostatnio spółdzielnia sędziowska. Jedną z podkreślanych wad „sędziokracji" jest rzekoma całkowita niewydolność sądownictwa dyscyplinarnego. Powtarzane są opinie o dominującej wśród sędziów solidarności grupowej i działaniu sądów dyscyplinarnych w myśl zasady „kruk krukowi oka nie wykole". Formułuje się także zarzuty przewlekłości postępowań (np. wiceminister Marcin Warchoł w sprawie uchylenia immunitetu byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, chociaż akurat to postępowanie od wpłynięcia wniosku do wydania uchwały toczyło się przez 14 dni, włączając w to wyznaczenie sądu dyscyplinarnego przez prezesa SN).

Najpierw zburzyć

Trudno się oprzeć wrażeniu, że wypowiedzi te są elementem akcji przygotowującej grunt pod radykalne zmiany w sądownictwie, akcji, w której burzy się autorytet sądów i praworządności, podważając tym samym fundamenty państwa. Założenie, że nieodpowiadające oczekiwaniom struktury trzeba najpierw zburzyć, aby potem zbudować nowe sądownictwo, które cieszyć się już będzie powszechnym poważaniem, wydaje się naiwne. Jest obawa, że konsekwencje tej polityki będą odczuwane przez wiele lat.

Tymczasem oczekiwać należałoby raczej propozycji rozwiązywania rzeczywistych problemów w wymiarze sprawiedliwości, które wymagają pilnej reakcji. Na razie energia obozu rządzącego i opozycji koncentruje się przede wszystkim na „zdobyciu" lub „obronie" Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa, sądów itd., a nie na poszukiwaniu sposobów na usprawnienie działania tych organów, tak aby pełniej odpowiadały oczekiwaniom społecznym. To byłoby działaniem na rzecz dobra wspólnego.

Wobec powszechnego dziś podważania lub ignorowania wartości prawdy i zdrowego rozsądku (popularne stało się pojęcie postprawdy), z jednoczesnym wyrażaniem pogardy dla prób poszukiwania kompromisu, które to poszukiwania wydawały się dotychczas istotą demokracji, wobec powszechnego wytykania licznych przewin sędziom warto poświęcić chwilę na trzeźwą refleksję nad obecnym modelem odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, który obowiązuje od 2001 r.

Obraza musi być oczywista i rażąca

Przypomnieć trzeba, że sądami dyscyplinarnymi pierwszej instancji są sądy apelacyjne (jest ich 11), a sądem odwoławczym jest Sąd Najwyższy. W składach tych sądów zasiadają wszyscy ich sędziowie z wyjątkiem prezesów i rzeczników dyscyplinarnych. Składy orzekające w konkretnej sprawie wyłaniane są w drodze losowania, przy czym ze względu na odpowiednie stosowanie w postępowaniu dyscyplinarnym prawa karnego procesowego i w części kodeksu karnego, w każdym składzie zasiada przynajmniej jeden sędzia orzekający w sprawach karnych.

Postępowania dyscyplinarne wobec sędziów są jawne, a wszystkie orzeczenia zapadające w ich toku w Sądzie Najwyższym są publikowane. Każdy zatem może obserwować i oceniać bieg postępowań. Wszystkie rozstrzygnięcia zapadające w postępowaniach dyscyplinarnych są z urzędu uzasadniane na piśmie, a orzeczenia zamykające drogę do wydania wyroku doręczane ministrowi sprawiedliwości i Krajowej Radzie Sądownictwa.

Oskarżycielami przed sądami dyscyplinarnymi są wybierany przez Krajową Radę Sądownictwa rzecznik dyscyplinarny i jego zastępcy funkcjonujący w każdym sądzie apelacyjnym i okręgowym. Mogą oni podejmować czynności dyscyplinarne z własnej inicjatywy lub na wniosek prezesów sądów, kolegiów, ministra sprawiedliwości i Krajowej Rady Sądownictwa. Zarówno minister sprawiedliwości, jak i Krajowa Rada Sądownictwa mogą zatem wywierać realny wpływ na bieg postępowań.

Podstawę odpowiedzialności dyscyplinarnej stanowi oczywista i rażąca obraza przepisów prawa lub uchybienie godności urzędu sędziego. Ustawodawca nie bez powodu wskazał, że nie każde naruszenie prawa przez sędziego może stanowić podstawę odpowiedzialności dyscyplinarnej. Może to być tylko naruszenie (obraza) oczywista i rażąca. Odpowiedzialność dyscyplinarna nie powinna być więc następstwem błędnej interpretacji przepisu wtedy, gdy przepis ten nie jest jednoznaczny. Nie powinien jej ponosić sędzia, który dokona błędnej oceny, np. założy, że sprawca nie popełni ponownie przestępstwa, a ten wbrew tej prognozie przestępstwa jednak dokona. Chodzi raczej o ewidentne i rażące naruszenia prawa, wbrew jego oczywistej treści.

Przyjmuje się, że zbyt pochopne inicjowanie postępowań dyscyplinarnych w przypadkach jakichkolwiek naruszeń prawa może wpływać hamująco na proces podejmowania przez sędziów decyzji w sprawach trudnych, niejednoznacznych, właśnie z obawy o ewentualną odpowiedzialność dyscyplinarną. Pamiętać przy tym trzeba, że obraza prawa jest jedną z podstaw odwoławczych i jej potwierdzenie przez sąd odwoławczy prowadzi do zmiany lub uchylenia zaskarżonego orzeczenia, a rzadko skutkuje jednocześnie inicjowaniem postępowań dyscyplinarnych i nie jest to jakaś patologiczna nieprawidłowość.

Czasem przestępstwo, częściej zaniedbanie

Aby wykazać, że obwiniony sędzia uchybił godności urzędu, odwołać się trzeba do ukształtowanego wzorca postępowania, wynikającego z przepisów prawa oraz spisanych i niespisanych norm etyki zawodowej sędziów oraz ogólnych norm moralnych. Aby odwołanie to było w pełni miarodajne, dokonywać go powinni inni sędziowie, a więc osoby znające przepisy prawa, normy etyki i potrafiące zastosować je w realiach urzędu sędziego.

Ustawodawca odniósł takie założenie nie tylko do sędziów, ale i adwokatów, prokuratorów, lekarzy i przedstawicieli wielu innych zawodów podlegających odpowiedzialności dyscyplinarnej. W stosunku do sędziów jest to także wyraz niezależności władzy sądowniczej i samorządności sędziów. Te konstytucyjne i ustawowe rozwiązania nie zostały przy tym stworzone dla ich wygody.

Czyn będący przedmiotem postępowania dyscyplinarnego jest czasami jednocześnie przestępstwem lub wykroczeniem. Takie przypadki są ostatnio szczególnie głośne. Przeważnie jednak przewinienia dyscyplinarne to różnego rodzaju zaniedbania w sprawowaniu urzędu sędziego. Czasem jaskrawe i oburzające zewnętrznego obserwatora, przeważnie jednak, mimo nagannego charakteru, nie dyskwalifikują sędziego. Warto o tym pamiętać, analizując liczbę spraw, w których orzeczono najsurowszą karę dyscyplinarną wobec sędziego, a więc karę złożenia z urzędu (w latach 2014–2016 było osiem takich przypadków). W razie popełnienia przez sędziego umyślnego przestępstwa uznać trzeba, że traci on nieskazitelny charakter i nie powinien orzekać w sprawach innych osób. Sprawa nie jest już tak oczywista, gdy dochodzi do przestępstwa nieumyślnego, np. spowodowania wypadku komunikacyjnego lub przewinienia, które nie jest przestępstwem czy wykroczeniem. Warto pamiętać, że oceny współmierności wymierzonej kary za przestępstwa i wszelkie inne przewinienia można odpowiedzialnie formułować tylko po dokładnym poznaniu wszystkich okoliczności danej sprawy, a i wtedy zapewne poglądy będą rozbieżne.

Podobnie jak w karnych

Od orzeczeń sądów dyscyplinarnych pierwszej instancji odwołanie przysługuje stronom oraz (znowu) ministrowi sprawiedliwości i Krajowej Radzie Sądownictwa. W Sądzie Najwyższym rozpoznano w 2016 r. (w większości w ustawowym terminie do dwóch miesięcy) odwołania w 38 sprawach dyscyplinarnych sędziów. W większości utrzymano w mocy zaskarżony wyrok (w 23). W dziesięciu sprawach wyroki zmieniono, w tym w sześciu zaostrzono kary. Wyniki te są zbliżone do rezultatów postępowań odwoławczych w sprawach karnych.

Sąd Najwyższy-Sąd Dyscyplinarny orzeka ponadto jako sąd odwoławczy w sprawach o uchylenie immunitetu. W Izbie Karnej Sądu Najwyższego działa wydział do spraw dyscyplinarnych, w którym rozpoznawane są nie tylko odwołania w sprawach sędziów, ale także kasacje w sprawach dyscyplinarnych przedstawicieli innych zawodów prawniczych oraz lekarzy, farmaceutów, pielęgniarek i położnych, rzeczników patentowych i innych zawodów. Zarówno tempo rozpoznania omawianych spraw, jak i ostateczne wyniki tego rozpoznania nie uzasadniają tezy o niewydolności sądownictwa dyscyplinarnego.

Niezawisły, bo nieusuwalny

Sędziego nie można usunąć z urzędu inaczej niż na skutek orzeczenia sądu dyscyplinarnego albo z powodu jego stanu zdrowia. Zawarta w konstytucji gwarancja nieusuwalności jest jedną z podstawowych gwarancji niezawisłości sędziowskiej. Warto przypomnieć, że w przeszłości w ustawie o ustroju sądów powszechnych funkcjonował przepis pozwalający na odwołanie sędziego, jeżeli nie daje rękojmi należytego wykonywania obowiązków. Na podstawie tego przepisu odwołano wielu sędziów w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu stanu wojennego. Stąd zapewne w toku obrad okrągłego stołu, tak wiele uwagi poświęcono gwarancjom niezawisłości sędziów. Gwarancje te, w tym immunitet sędziowski, powodują, że usunięcie ze służby sędziów, którzy dopuszczają się przewinień, jest dużo trudniejsze i bardziej długotrwałe niż rozwiązanie stosunku pracy z jakąkolwiek inną osobą. Jest to jednak koszt ochrony nadrzędnej wartości, jaką jest niezawisłość sędziów.

Czy funkcjonujący model odpowiedzialności dyscyplinarnej wymaga zmian? Nie jest to zapewne model doskonały (które zresztą z funkcjonujących rozwiązań prawnych lub społecznych możemy uznać za doskonałe). Szereg postępowań dyscyplinarnych trwa zapewne zbyt długo, części orzeczeń można zasadnie stawiać zarzuty przesadnej wyrozumiałości czy pobłażliwości wobec obwinionych. Są to jednak raczej zarzuty do praktyki stosowania prawa, a nie kształtu obowiązujących przepisów. W 2016 r. przepisy o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów zostały zresztą (i to sensownie) znowelizowane, wprowadzono np. dłuższy okres przedawnienia i dodatkową karę w postaci obniżenia wynagrodzenia. Powinno to pozytywnie wpłynąć na bieg postępowań i współmierność orzekanych kar dyscyplinarnych. Zanim zatem podejmie się próbę gruntownej przebudowy modelu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, warto dokonać kompleksowej oceny obecnych rozwiązań, nie formułując wniosków na podstawie jednostkowych nagannych zachowań sędziów lub wybranych orzeczeń sądów dyscyplinarnych.

Autor jest sędzią Sądu Najwyższego, rzecznikiem prasowym tego sądu

W wielu wypowiedziach medialnych, w tym w ministra sprawiedliwości, wiceministrów, posłów etc. powtarzają się w odniesieniu do sędziów odmieniane przez wszystkie przypadki określenia kasta, korporacja, a ostatnio spółdzielnia sędziowska. Jedną z podkreślanych wad „sędziokracji" jest rzekoma całkowita niewydolność sądownictwa dyscyplinarnego. Powtarzane są opinie o dominującej wśród sędziów solidarności grupowej i działaniu sądów dyscyplinarnych w myśl zasady „kruk krukowi oka nie wykole". Formułuje się także zarzuty przewlekłości postępowań (np. wiceminister Marcin Warchoł w sprawie uchylenia immunitetu byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, chociaż akurat to postępowanie od wpłynięcia wniosku do wydania uchwały toczyło się przez 14 dni, włączając w to wyznaczenie sądu dyscyplinarnego przez prezesa SN).

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona