Czas pokaże, czy Senat nie zmarnuje szansy - Kardas i Gutowski o potencjale izby wyższej po wyborach

Możemy poznać twarz prawdziwego parlamentaryzmu. By się tak jednak stało, senatorowie powinni niezwłocznie zmierzyć się z prawodawczymi wyzwaniami.

Aktualizacja: 22.10.2019 10:56 Publikacja: 22.10.2019 08:20

Czas pokaże, czy Senat nie zmarnuje szansy - Kardas i Gutowski o potencjale izby wyższej po wyborach

Foto: Wikimedia Commons, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Poland license, fot. Katarzyna Czerwińska

Ostanie wydarzenia spowodowały, że w centrum uwagi prawników i politologów pojawił się Senat. Przez lata był traktowany z pewną dozą dystansu. Takie podejście wynikało z oceny formalnych kompetencji Senatu w procesie prawodawczym, znacznie uboższych niż uprawnienia niższej izby parlamentu. Senat może jedynie, w ciągu 30 dni od dnia przekazania uchwalonej przez Sejm ustawy, przyjąć ustawę bez zmian, uchwalić poprawki lub uchwalić odrzucenie jej w całości. Nie ma możliwości dokonania wiążącej zmiany ustaw uchwalonych przez Sejm. Odrzucenie uchwały Senatu wymaga jedynie bezwzględnej większości w Sejmie, co oznacza, że liczba głosów „za" przewyższa łączną liczbę „przeciw" i „wstrzymujących", w obecności co najmniej połowy posłów. W konsekwencji Senat może jedynie opóźnić proces legislacyjny o kilka tygodni. Oznacza to, że w przypadku ograniczenia działalności Senatu do formalnego kwestionowania ustaw Sejmu, rację ma niestety większość rządząca, że ostatecznie Sejm sobie z tym poradzi z uwagi na brak weta blokującego po stronie Senatu.

Czytaj także:

Rzecznik SN: Możliwe unieważnienie wyborów w spornych okręgach

PiS składa protest wyborczy. Chce ponownego przeliczenia głosów do Senatu

To jednak spojrzenie uproszczone. Senat jest instytucją polityczną, która przy właściwym wykorzystaniu jej potencjału może dać możliwość uprawiania sensownej, długoterminowej polityki, pokazania twarzy prawdziwego parlamentaryzmu. Poprzednia kadencja Sejmu i Senatu zredukowała bowiem funkcje obu Izb Parlamentu do roli partyjnej maszynki do głosowania. Często bezrefleksyjnej, unikającej debaty, niewymagającej właściwego dla tego miejsca szacunku i kultury politycznej.

Od pośpiechu ważniejsze myślenie...

By poprzeć ten wniosek przykładami, warto przypomnieć „najszybsze" ustawy ostatniej kadencji. Ustawa o Sądzie Najwyższym była dziewięciokrotnie nowelizowana, zaś siódma nowelizacja tej ustawy zajęła posłom i senatorom ledwie jeden dzień. Wielokrotne nowelizacje ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, o statusie sędziów TK, przepisów wprowadzających ustawę o organizacji i trybie postępowania przed TK oraz ich kolejne nowelizacje przyspieszane były po to, by dokonane na ich podstawie czynności nie mogły zostać zakwestionowane we właściwej procedurze bądź by nie można było uchylić ich konsekwencji prawnych.

Projekt prawa o ustroju sądów powszechnych był procedowany w Senacie ponad dobę. Niewiele dłużej rojąca się od błędów nowelizacja kodeksu karnego, prawdopodobnie dla uniknięcia całkowitej kompromitacji skierowana do TK. W przypadku ustawy o Radzie Mediów Narodowych senatorowie informowali opinię publiczną, że otrzymali projekt dwie godziny przed głosowaniem.

Konsekwencje tej „legislacyjnej naddźwiękowości" bywały opłakane. Całkowita destrukcja systemu scentralizowanej kontroli konstytucyjnej, spowolnienie i osłabienie systemu sądownictwa powszechnego i Sądu Najwyższego. Opłakana w skutkach „reforma" oświaty polegająca na likwidacji gimnazjów w celu powrócenia do struktury znanej z czasów komunistycznych, w efekcie której widzimy przepełnione szkoły i przemęczone, uczące się po nocach dzieci. Błyskawiczne uchwalona dla deweloperów ustawa umożliwiająca niekontrolowaną wycinkę drzew czy bezmyślna nowelizacja ustawy o IPN, w efekcie której powstał bezsensowny kryzys z Izraelem. Gdyby proces legislacyjny przebiegał trochę wolniej, mielibyśmy kontrolę konstytucyjności prawa, lepsze sądownictwo, edukację, więcej lasów i lepsze stosunki dyplomatyczne. W procesie legislacyjnym bowiem myślenie jest ważniejsze od pospiechu, tak potrzebnego przy łapaniu pcheł.

...i unikanie awantur

Niedoceniany i postponowany przez lata przez opozycję Senat aktualnie może stać się źródłem odnowy polskiego parlamentaryzmu. Wykorzystanie tej możliwości wymaga jednak wypracowania długoterminowej strategii działania, opartej na koncepcji aktywizacji Senatu w procesie legislacyjnym. W szczególności zaś rewitalizacji senackiej inicjatywy ustawodawczej w obszarach ważnych społecznie, jednak ignorowanych przez parlamentarną większość.

Prawo inicjowania przez Senat procesu legislacyjnego umożliwia przygotowywanie i przedstawianie projektów aktów normatywnych w obszarach wymagających pilnych działań legislacyjnych. Korzystając z tego uprawnienia Senat może zmieniać zdeprecjonowane w ostatniej kadencji standardy parlamentarne. Oddziaływać na opinię publiczną, a także wpływać na sposób postępowania rządzącej większości. To proces trudny i czasochłonny, jednak stwarzający szansę na skuteczność. To rola ważna, której nie powinno się lekceważyć.

W perspektywie funkcjonowania Senatu niezwykle istotną funkcję pełni jego marszałek. Nie tylko kieruje pracami Senatu i przewodniczy obradom. Ma wpływ na komisje senackie i sposób ich pracy. Jest gwarantem swobody wypowiedzi, strażnikiem przestrzegania zasad debaty parlamentarnej, wpływającym także na jej merytoryczną zawartość. Dysponuje możliwościami korzystania z instytucji wysłuchania publicznego, opinii ekspertów. Możliwością kształtowania przy wykorzystaniu tych instrumentów zasad działania parlamentu. Wykorzystując dostęp do mediów, może kształtować społeczny odbiór parlamentu, w tym wskazywać, w jakim stopniu sposób działania parlamentu wpływa na jakość prawa. W perspektywie szerszej to szansa stworzenia przeciwwagi dla skompromitowanej telewizji publicznej. Ukazania opinii publicznej ważnych społecznie projektów i pokazywania alternatywnych koncepcji do prawa przepychanego „kolanem" przez Sejm.

Działanie Senatu tworzy wiele ku temu okazji. Choćby w toku rozpatrywania sprawozdania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pojawi się okazja zwrócenia uwagi na gwarancje pluralizmu mediów, uczciwego zarządzania mediami publicznymi i finansowania ich, swobody korzystania z internetu oraz do przedstawienia stosownych projektów.

Skorzystanie z tych możliwości wymaga jednak już teraz opracowania i przedstawienia projektów naprawy zdewastowanego sądownictwa, sanacji służby zdrowia, systemu ubezpieczeń społecznych, ochrony lasów połączonej z koncepcją korzystania z tzw. zielonej energii w miejsce importu węgla z Rosji i Chin. Właściwie korzystając z senackich narzędzi, można zmienić funkcjonowanie polskiego parlamentu. Ale by uzyskać ten efekt, trzeba unikając awantur opartych na skrzętnie pielęgnowanym konflikcie, niezwłocznie zmierzyć się z prawodawczymi wyzwaniami. Czas pokaże, czy tak się stanie, czy też znów będzie jak zwykle.

Autorzy są adwokatami i profesorami

Ostanie wydarzenia spowodowały, że w centrum uwagi prawników i politologów pojawił się Senat. Przez lata był traktowany z pewną dozą dystansu. Takie podejście wynikało z oceny formalnych kompetencji Senatu w procesie prawodawczym, znacznie uboższych niż uprawnienia niższej izby parlamentu. Senat może jedynie, w ciągu 30 dni od dnia przekazania uchwalonej przez Sejm ustawy, przyjąć ustawę bez zmian, uchwalić poprawki lub uchwalić odrzucenie jej w całości. Nie ma możliwości dokonania wiążącej zmiany ustaw uchwalonych przez Sejm. Odrzucenie uchwały Senatu wymaga jedynie bezwzględnej większości w Sejmie, co oznacza, że liczba głosów „za" przewyższa łączną liczbę „przeciw" i „wstrzymujących", w obecności co najmniej połowy posłów. W konsekwencji Senat może jedynie opóźnić proces legislacyjny o kilka tygodni. Oznacza to, że w przypadku ograniczenia działalności Senatu do formalnego kwestionowania ustaw Sejmu, rację ma niestety większość rządząca, że ostatecznie Sejm sobie z tym poradzi z uwagi na brak weta blokującego po stronie Senatu.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA