Patrząc na aferę, która się rozpętała wokół prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia, jej przebieg i sposób rozwiązywania przez koalicję rządową, prawnik - ze swej natury człowiek wychowany w szacunku do instytucji prawnych - musi sobie zadać pytanie, czy większym skandalem był sam wybór i wcześniejsze zaniechania, czy też postępowanie organów Państwa zarządzanego przez PiS po ujawnieniu całej historii.
Cóż bowiem mamy z jednej strony? Celowe lub niecelowe przeoczenie wątpliwości co do stanu posiadania i powołanie na stanowiska szefa Krajowej Administracji Skarbowej, ministra finansów, a potem prezesa NIK? Że szefem KAS lub ministrem finansów był, a teraz prezesem NIK jest ktoś, kto sam ma na koncie przekręty podatkowe? I cóż w tym niezwykłego? Przecież francuską policję kryminalną tworzył nie kto inny, tylko E.F.Vidocq, karany kryminalista, a Francuzi bardziej się tym szczycą, niż wstydzą. Tymczasem prezesa NIK na razie się tylko podejrzewa, żaden s...
Dostęp do najważniejszych treści z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.