PiS od ponad pół roku zarzuca poprzedniej koalicji, że w sprawie przygotowania Światowych Dni Młodzieży niewiele zrobiła. Dobitnie dało się to słyszeć w marcu, gdy w Sejmie procedowana była specustawa na ŚDM. Prezentująca jej założenia szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa mówiła, że rząd PO–PSL powołał wprawdzie specjalny zespół, ale po raz ostatni spotkał się on w lipcu 2015 roku. – I właściwie mieliśmy też takie informacje, taki przekaz, że Światowe Dni Młodzieży uznano za imprezę o charakterze lokalnym. Musieliśmy więc iść zdecydowanie szerzej z naszymi pracami – tłumaczyła.
Nieśmiało protestował poseł Marek Sowa (PO), który jako marszałek Małopolski był członkiem tego zespołu. Ale jego przekaz jakoś się nie przebił. Głosu w tej sprawie nie zabierali członkowie komitetu organizacyjnego ŚDM. Uznali, że lepiej siedzieć cicho.
Partii rządzącej udało się zatem narzucić narrację, że właściwe przygotowania do tego wydarzenia ruszyły do przodu dopiero wtedy, gdy władzę przejął rząd Beaty Szydło. Potem były przecieki z raportów Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, które ostrzegało, że wybrane przez stronę kościelną na miejsce spotkania papieża z młodzieżą pola w Brzegach są niebezpieczne. A całkiem niedawno Polacy dowiedzieli się, że rządowi udało się zminimalizować niebezpieczeństwa.
Jak dotąd biskupi w oficjalnych wystąpieniach chwalili sobie współpracę z rządem PiS, nieoficjalnie przyznawali jednak, że jest ona bardzo trudna.
W poniedziałek na włoskim portalu Vatican Insider ukazał się jednak wywiad znanego watykanisty Andrei Torniellego z kard. Kazimierzem Nyczem. Hierarcha pytany o stan przygotowań do ŚDM bez owijania w bawełnę odpowiedział, że rozpoczęły się one trzy lata temu i od początku „przebiegały na najwyższym poziomie". – Nie jest prawdą, jakoby wszystko ruszyło pół roku temu z nadejściem nowego rządu! – stwierdził i dodał, że dziś jest po prostu „dobra kontynuacja".