Sztompka: Poranieni biologicznie i mentalnie

Pandemia atakuje nie tylko tkankę płucną, ale także tkankę społeczną. Ustalmy najpierw, o czym mówimy.

Aktualizacja: 06.04.2021 21:11 Publikacja: 06.04.2021 18:54

Staliśmy się społeczeństwem bez twarzy – pisze socjolog

Staliśmy się społeczeństwem bez twarzy – pisze socjolog

Foto: shutterstock

Społeczeństwo to dla mnie ani nie jakaś całość ponadludzka, ani prosta suma obywateli, tylko to, co dzieje się pomiędzy ludźmi: sieć relacji międzyludzkich w nieustannej zmienności. A dzieje się źle!

Pandemia atakuje nie tylko tkankę płucną, ale także tkankę społeczną, relacje międzyludzkie.

Używając metafory, powiem ogólnie, że mamy społeczeństwo bez twarzy. Bo twarz, to biologicznie dane najważniejsze narzędzie komunikacji, została zasłonięta przez maseczki. A fundamentalne ludzkie relacje twarzą w twarz zostały zastąpione przez relacje zdalne, wirtualne, upośrednione przez technikę.

Tak zmieniła się forma relacji. Ale ważniejsze jeszcze, jak zmieniła się treść. Tu metafora społeczeństwa bez twarzy zyskuje nowe znaczenie, twarzy utraconej w sensie, w jakim mówią o tym Chińczycy. Zobaczmy trzy relacje najważniejsze, od których w dużej mierze zależy zarówno dobrostan jednostki, jak i dobrobyt społeczeństwa. To relacje moralne: zaufanie, solidarność i odpowiedzialność. Co z nimi uczyniła pandemia?

Zaufanie pionowe do władzy, zawsze u nas niewysokie, zostało doszczętnie zniszczone przez ignorowanie w zarządzaniu pandemią fundamentalnej jako kryterium wiarygodności reguły 3 K: konsekwencji, koherencji i kontynuacji.

A zaufanie poziome, jednych obywateli do drugich – przez pojawienie się potencjalnego i ukrytego ryzyka kontaktu z każdym innym, obojętne, czy znajomym czy nieznajomym.

Solidarność, czyli gotowość wyrzeczeń na rzecz dobra wspólnego na poziomie władzy zatraciła się przez zastąpienie go dobrem partyjnym. Sprowadza się na Boże Narodzenie tysiące emigrantów z Anglii i rozprzestrzenia wirusa, bo „spadłaby na rząd fala hejtu" (jak uzasadnia były marszałek Senatu). A na Wielkanoc nie zamyka się kościołów, oczywistych rozsadników zarazy, bo co by powiedzieli dewocyjni wyborcy.

A na poziomie obywateli solidarność zastąpiona została dbałością o dobro prywatne, co najwyżej rodzinne, indywidualistycznym egoizmem. Gdy zostałem zaszczepiony, przestaję nosić maseczkę, bo co mnie obchodzi, że mogę jeszcze zarażać innych. A Japończycy długo przed pandemią nosili maseczki, gdy mieli katar, żeby nie zarazić innych. Cóż, inna cywilizacja.

I wreszcie odpowiedzialność, czyli przewidywanie skutków własnych działań w oparciu o możliwie najlepszą wiedzę.

Na poziomie władzy eksperci są ignorowani, gdy ich rekomendacje nie zgadzają się z interesem politycznym. Słucham w telewizji prezesa PAN, który zapytany, czy rząd zareagował jakoś na ekspertyzy pracującego pod jego egidą zespołu najlepszych specjalistów, odpowiada z zażenowaniem: nie. A gdy władza w szczycie II fali rekomenduje emerytom pójście do wyborów i zezwala na 100-osobowe wesela, to nie liczy przyszłych zgonów, a tylko procenty w sondażach.

A odpowiedzialność na poziomie obywateli? Ignorując specjalistyczne rekomendacje, ponad 1/3 Polaków nie chce się szczepić. A na wymóg noszenia maseczek odpowiada noszeniem ich na brodzie, tylko na wypadek gdyby pojawił się policjant. Niemcy mają na to dobre określenie: covidioten.

Jest tylko jedno środowisko, które nie musi wstydzić się swojej twarzy, bo we wszystkich trzech wymiarach utrzymało wysoki poziom moralny: środowisko lekarzy i personelu służby zdrowia. Wykazują w heroiczny niekiedy sposób wiarygodność, solidarność i odpowiedzialność. Amerykański pisarz Jim Dwyer powiada: „W czasach, które nadejdą, kiedy nas wszystkich już nie będzie, ludzie jeszcze dzisiaj nie urodzeni będą cieszyć się Słońcem swoich dni dzięki tym kobietom i mężczyznom, którzy w obecnej godzinie dbają o chorych, pomagają niedołężnym i głodnym, leczą i wspierają innych".

Przedstawiłem krótko erozję przestrzeni moralnej. A co z przyszłością? Relacje moralne mają to do siebie, że bardzo szybko się załamują, a bardzo długo odbudowują. I podobnie jak spustoszenie zdrowotne spowodowane przez pandemię i w skali jednostek, i w skali społecznej będzie trwać długo, tak samo spustoszenie moralne nie ulegnie szybko odbudowie. Tak zwana normalność nigdy zapewne nie będzie już normalna. Pozostaniemy na długi czas społeczeństwem poranionym – biologicznie i moralnie.

Autor jest profesorem honorowym UJ, członkiem rzeczywistym PAN

i PAU, ostatnio opublikował „Słownik socjologiczny" (2020)

i „Socjologia; wykłady

o społeczeństwie" (2021).

Społeczeństwo to dla mnie ani nie jakaś całość ponadludzka, ani prosta suma obywateli, tylko to, co dzieje się pomiędzy ludźmi: sieć relacji międzyludzkich w nieustannej zmienności. A dzieje się źle!

Pandemia atakuje nie tylko tkankę płucną, ale także tkankę społeczną, relacje międzyludzkie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany