Komentatorzy zastanawiają się, czy Kidawa ma szansę. A może lepszy byłby Kosiniak z przydatną w walce tygrysią ksywą? Komu pomoże, a komu zaszkodzi koronawirus, ten ciemny bożek naszych dni? A może poczciwy Duda nie jest taki zły, jak niedawno przekonywał pewien ekspert na tych łamach: przecież robił, co mógł, a opozycja złośliwie przeszkadzała. Święta racja: nawet mnie było żal biedaka z bezradną miną posadzonego przy marnym stoliczku na jeszcze marniejszym peronie w jakimś Pacanowie, gdzie brał się do podpisania zleconej przez Prezesa pracy domowej.

Niestety, proszę ekspertów, nie ma już normalnego życia politycznego, brniemy coraz dalej w złą bajkę. Ten, kto nocą zaprzysięga nieprawnie wybranych sędziów Trybunału, kto bez skrupułów podpisuje ustawy niszczące tę podstawę demokracji, jaką jest trójpodział władz i niezależne sądownictwo, nie jest godzien być naszym prezydentem. Nie ma nawet znaczenia, że potem łże, iż nie łamie konstytucji, a swoich przeciwników mianuje „komunistami i złodziejami". Prezydent może mieć niewyparzoną gębę, jeśli ma niezłomne sumienie i dobro publiczne w sercu. Ale jeśli Andrzej Duda następne pięć lat będzie tkwił na swoim miejscu z tym samym długopisem w ręku, to pożegnamy się z niezawisłym sądem, wolnością słowa, a może nawet z uczciwymi wyborami. Firmując swoim podpisem żenującą ustawkę z Kurskim, jest przy biurku w Pałacu równie żałosny jak na peronie w Pacanowie. Dlatego wołam z całych sił jak w tytule!

Nie jest ważne, czy to miejsce zajmie Kidawa, czy Kosiniak albo Hołownia bądź nawet Biedroń. Ważne jest, by nie atakowali się nawzajem i już teraz oświadczyli, że z całych sił poprą tego z nich, który wejdzie do II tury. Trzeba Polakom uświadomić, że ojczyzna jest w niebezpieczeństwie. Pokazać tak w Warszawie, jak i w internecie, ale też w Kłaju, Lesku i Pacanowie, że zwykły Polak nie wygra w sądzie ani z państwem, ani z działaczem PiS, że telewizja jest od dawna propagandową tubą rządzących, a samorządy wkrótce będą ubezwłasnowolnioną fikcją. Doświadczyliśmy tego aż nadto dotkliwie w PRL, ale młodsi nie pamiętają, a starsi chyba zapomnieli.