Kardiologia to jeden z głównych priorytetów Ministerstwa Zdrowia oraz zdrowia publicznego w Polsce. Przez ostatnie 10 lat nastąpił znaczny postęp w leczeniu chorób serca. Niestety, Polacy nie zawsze mogą z niego skorzystać. Jest to szczególnie ważne w kontekście niewydolności serca, która została uznana za jeden z głównych wyzwań dla zdrowia publicznego.
Czy Polska może sobie pozwolić na ignorowanie tego problemu? Co zrobić, by poprawić los tej grupy chorych i zmniejszyć obciążenie związane z niewydolnością serca?
Problem z sukcesu kardiologii
Podczas debaty „Czy stać nas na (nie)leczenie niewydolności serca?" zastanawialiśmy się, czy naprawdę możemy pomijać innowacyjne rozwiązania w refundacji.
– Niewydolność serca to zespół chorobowy, dotykający od 700 tys. do nawet 1 mln Polaków. Do jego głównych przyczyn należą choroba niedokrwienna serca i nadciśnienie tętnicze. Powodem mogą być również choroby mięśnia sercowego zwane kardiomiopatiami, a jedną z najczęstszych jest kardiomiopatia pozapalna związana z infekcjami, zwłaszcza wirusowymi. Czynniki ryzyka nie bolą, a choroba rozwija się powoli – tłumaczył prof. Przemysław Mitkowski z Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) i I Kliniki i Katedry Kardiologii Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
– Co roku z powodu tej choroby umiera 60 tys. osób i notujemy ponad 200 tys. nowych zachorowań. Można powiedzieć, że liczba chorych przyrasta w postępie geometrycznym, a w związku ze starzeniem się społeczeństwa za 10–15 lat może się zwiększyć o 35–50 proc. W pewnym sensie wynika to z sukcesu polskiej kardiologii – w ciągu ostatnich 25 lat, a więc jednego pokolenia, średnia życia w Polsce wydłużyła się o siedem lat. To sprawia, że niewydolność serca pojawi się u dużo większej liczby Polaków – dodał prof. Mitkowski. Zaznaczył, że jeżeli nie stworzymy odpowiednich rozwiązań, system nie wytrzyma naporu chorych.