Prokuratura w Nowym Sączu, która prowadziła postępowanie dotyczące uszkodzonego dowodu w sprawie wypadku byłej premier Beaty Szydło, nie dopatrzyła się znamion przestępstwa i odmówiła wszczęcia śledztwa - podał TVN24. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył Władysław Pociej, obrońca kierowcy samochodu seicento, oskarżonego o spowodowanie wypadku.
Według śledczych nie doszło do przestępstwa zarówno w przypadku uszkodzenia płyt z zapisem m.in. monitoringu, ale też nie ustalono w jakich okolicznościach mogło do tego dojść - zaznacza RMF FM.
O uszkodzeniu płyt, stanowiących dowód w procesie Sebastiana Kościelniaka o spowodowanie kolizji z limuzyną rządową w Oświęcimiu w 2017 roku, poinformowano w czerwcu.
Uszkodzone zostały dwie płyty. Zawartość jednej nie była istotna, ale na drugiej znajdowało się nagranie z monitoringu, z którego został sporządzony przez policję protokół oględzin i przekazany do dyspozycji sądu.
W opinii ekspertów z Biura Ekspertyz Sądowych w Lublinie nie było sposobu, by odzyskać dane. Według nich płyta została uszkodzona mechanicznie.
Uszkodzone zostały dwie płyty. Zawartość jednej nie była istotna, ale na drugiej znajdowało się nagranie z monitoringu, z którego został sporządzony przez policję protokół oględzin i przekazany do dyspozycji sądu.
Dziś w sądzie okręgowym w Oświęcimiu odczytano opinię ekspertów z Biura Ekspertyz Sądowych w Lublinie, według których nie ma sposobu, by odzyskać dane. Według nich płyta została uszkodzona mechanicznie.
Mimo wcześniejszych zaprzeczeń, w czerwcu prokuratura przyznała, że do uszkodzenia doszło, gdy materiały dowodowe były w jej posiadaniu.
Nagranie na zniszczonej płycie mogło doprowadzić do kierowcy, który stał tuż za autem Sebastiana Kościelniaka w momencie, gdy ten włączał się do ruchu. Przepuścił jedno oznakowane auto z kolumny rządowej i zajechał drogę kolejnemu, wiozącemu ówczesną premier.
SOP i Beata Szydło utrzymują, że kolumna była prawidłowo oznakowana , sygnałami dźwiękowymi i świetlnymi informując użytkowników o przejeździe pojazdów uprzywilejowanych.
Spośród przesłuchanych kilkudziesięciu świadków tylko jeden zeznał, że widział i słyszał sygnały. Pozostali - że ich nie było.