– Kiedy czytacie straszne rzeczy o patriarsze, o biskupach, o duchownych, pamiętajcie, że zazwyczaj nie ma w tym nawet słowa prawdy – przestrzegał w moskiewskiej cerkwi św. Eliasza.
Sam jednak opowiedział, że jeden z biskupów poprosił go kiedyś o pomoc finansową z osobistych środków patriarchy, bo przeczytał gdzieś, że Cyryl ma majątek wart 6 mld dolarów. – Te brednie dotarły aż na poziom biskupów – jęknął patriarcha.
Jednakże on sam w ciągu ostatnich ośmiu lat znalazł się w centrum kilku skandali związanych z przedmiotami zbytku. W 2012 roku zauważono, że nosi zegarek luksusowej francuskiej marki Bregeut wart ok. 30 tys. euro. Władze cerkiewne kazały usunąć wizerunek pechowego zegarka z oficjalnych zdjęć. Specjalista od programu graficznego zamazał co prawda zegarek na ręku Cyryla, ale zapomniał o odbiciach cyferblatu m.in. w blacie stołu, przy którym siedział patriarcha, co wywołało kolejną falę zjadliwych komentarzy.
Poza tym zauważono, że duchowny ma słabość do luksusowych jachtów, którymi pływa po rzekach i jeziorach Rosji (jeden z nich klasy „Pallada" wart jest ok. 4 mln dolarów), ale nie udowodniono, by któryś był jego własnością. Tak jak i prywatny samolot odrzutowy, którym podróżował po kraju czy luksusowy mercedes gelendwagen, którym obwoził wokół Moskwy ikonę Matki Boskiej, próbując ochronić miasto przed pandemią.
Gorzej jednak wygląda to wśród pozostałych duchownych. W zeszłym miesiącu patriarcha nakazał przeoryszy żeńskiego klasztoru w Moskwie natychmiastową sprzedaż posiadanego przez nią mercedesa S (wartego w przeliczeniu prawie milion złotych) i przeznaczenie tych pieniędzy na działalność charytatywną. – Przypominam wszystkim duchownym, by nie korzystali z samochodów, które uważane są za luksusowe – grzmiał Cyryl.