W mediach pojawiły się doniesienia, że jeszcze we wtorek administracja USA może nałożyć sankcje na Rosję w związku z otruciem opozycjonisty, Aleksieja Nawalnego. Decyzja ta ma być odzwierciedleniem ostrzejszej polityki prezydenta Joe Bidena wobec Rosji w tej sprawie. Administracja Donalda Trumpa nie zdecydowała się na sankcje w sierpniu, gdy Nawalny trafił do szpitala w Omsku, po tym jak zemdlał na pokładzie samolotu. Rosyjski opozycjonista został przewieziony później na leczenie do Niemiec, gdzie przeprowadzone badania wykazały, że Nawalny został otruty bojowym środkiem chemicznym z grupy nowiczoków.

Kreml zareagował na informacje, podkreślając, że jakiekolwiek sankcje USA nałożone w związku ze sprawą Nawalnego „nie przyniosą oczekiwanego celu, a jedynie pogorszą stosunki”.

Władze Rosji zaprzeczają, jakoby Nawalny został otruty. Lekarze w Omsku, którzy zajmowali się Nawalnym twierdzili, że w jego ciele nie znaleziono śladów trucizny.

Reuters, powołując się na źródła pragnące zachować anonimowość podaje, że USA nałożą sankcje na Rosję na podstawie dwóch rozporządzeń - 13661, które zostało wydane po inwazji Rosji na Krym i które pozwala nakładać sankcje na przedstawicieli władz Rosji oraz 13382, wydanego w 2005 roku w celu walki z proliferacją broni masowej zagłady. Oba rozporządzenia pozwalają m.in. na zamrażanie aktywów osób objętych tymi sankcjami i zakazywanie amerykańskim firmom i osobom fizycznym utrzymywania interesów z takimi osobami.