W poniedziałek opozycjonista zażądał, by władze zwróciły mu jego odzież, w której był w dniu otrucia. „Mnie teraz interesuje tylko jedno: moje ubranie. 30 dni »postępowania przygotowawczego« wykorzystano, by chować ten najważniejszy dowód. Nim wydano zgodę na wywiezienie mnie do Niemiec, zdjęto ze mnie całą odzież i wysłano całkiem gołego" – napisał w swym blogu Nawalny.
Dowiedz się więcej: Nawalny do Kremla: oddajcie moje ubranie!
Ślady broni chemicznej nowiczok znaleziono na jego butelce po wodzie, którą przywieźli z Rosji współpracownicy opozycjonisty. Ślady trucizny wykryto też w próbkach moczu i krwi Rosjanina oraz na jego skórze.
„Biorąc pod uwagę, że nowiczoka wykryto na moim ciele i bardzo prawdopodobne jest otrucie poprzez kontakt, moja odzież stanowi bardzo ważny dowód materialny. Wyznaczone przez prawo 30 dni postępowania przygotowawczego właśnie minęły. Domagam się, by moją odzież elegancko zapakowano w celofanowy pakiet i zwrócono mi" – podsumował Nawalny.
We wtorek na zarzuty Nawalnego odpowiedział Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla. - Z całym szacunkiem dla pacjenta, nie zajmujemy się ubraniami. Nie jest to naszym zadaniem - mówił, pytany o to przez dziennikarzy. Odpowiedział też na tezę, że na ubraniu Nawalnego mogą znajdować się dowody na jego otrucie. - Wcześniej słyszeliśmy stwierdzenia, że osoby towarzyszące pacjentowi zabrali dużą liczbę dowodów itp. Nie wiemy, co jeszcze zabrali, ale wiemy na pewno, że zabrali coś ważnego - mówił Pieskow.