Zdarzyło się to 18 kwietnia 2019 r. Bielnieftiechim białoruski operator naftociągu Przyjaźń, poinformował w specjalnym komunikacie, że rosyjska ropa płynąca rurociągiem jest złej jakości (zawiera organiczny chlor); a co za tym idzie „kilkadziesiąt razy zostały przekroczone normy zawartości chloru". Rosyjski monopolista w eksporcie ropy Transtnieft potwierdzili to, ale nie potrafił podać przyczyny zanieczyszczenia surowca.
Tak rozpoczął się trwający kilka miesięcy kryzys, który spowodował m.in. zatrzymanie na miesiąc i dłużej pracy rurociągu Przyjaźń na Białorusi (musiała też wstrzymać eksport swoich produktów naftowych), w Polsce, Niemczech, na Ukrainie, Węgrzech, Słowacji. Stanął także terminal naftowy w porcie Ust-Ługa w obwodzie leningradzkim. Stamtąd ropą z Przyjaźni odbierały tankowce klientów z Europy Zachodniej.
Rosjanie najpierw zaprzeczali doniesieniom medialnym, że i tutaj ropa nie spełnia norm jakościowych. Jednak wobec wycofywania się z odbioru tankowców największych klientów (m.in. szwajcarskiego Vitol), musieli zamknąć terminal i przyznać, że i tam ropa jest brudna. Do dziś przyczyny tego blamażu nie zostały podane do publicznej wiadomości. Od początku państwowy Transneft próbował obarczyć winą prywatne spółki dostarczające surowic do naftociągu na terenie Rosji. Wyjaśnienie było na tyle kuriozalne, że warto je przypomnieć. - Eksperci dokładnie określili miejsce, w którym ropa z chlorkami trafiła do naftociągu. To węzeł Łopatino w obwodzie samarskim. Śledztwo ustaliło grupę firm, które działały nielegalnie i oddawały ropę do naftociągu - mówił w maju 2019 r, po miesiącu stania naftociągu, Aleksandr Nowak minister energetyki Rosji.
Urzędnik nie wyjaśnił jak to możliwe, by do zasilającego pół Europy ropociągu dolewały ropy firmy nie mające na to żadnych pozwoleń! Wszystkie korzystające z niego firmy zaprzeczyły oskarżeniom. Węzeł należy do oddziału Transneft w Kujbyszewie. I tyle wiemy do dzisiaj.
Według strony białoruskiej i obliczeń Reuters, do całego systemu Przyjaźni (a jest to największy system transportu ropy w Europie), trafiło 5 mln ton brudnego surowca. Do połowy sierpnia 2019 r Rosja otrzymała z powrotem 1,3 mln ton z Białorusi. Ropa z Polski, Niemiec Węgier i Słowacji nie była zwracana. Odbiorcy mieli otrzymać rekompensaty - po 15 dol. na baryłce. O tym, ile, kto dokładnie dostał i czy dostał, do dziś wiadomo niewiele. Ukraiński operator potwierdził otrzymanie 2,5 mln dol.