Wszystko to za sprawą nowelizacji kodeksu karnego, która 16 maja ukazała się w Dzienniku Ustaw (poz. 952). Od 31 maja łatwiej będzie skazać alimenciarza. Wystarczy, że łączna wysokość jego zaległości wyniesie „równowartość co najmniej trzech świadczeń okresowych". Taki niesolidny opiekun będzie mógł trafić na dwa lata do więzienia. Wystarczy, że brakiem przelewu czy gotówki narazi osobę najbliższą na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych.

Dłużnicy alimentacyjni dostaną szansę uniknięcia więzienia, jeśli dobrowolnie wyrównają zaległości. W noweli zapisano, że nie będzie podlegał karze sprawca uchylający się od wykonywania obowiązku alimentacyjnego, jeśli „nie później niż przed upływem 30 dni od daty pierwszego przesłuchania w charakterze podejrzanego uiścił w całości zaległe alimenty".

Alimenciarze będą odbywali karę w domu z elektroniczną bransoletą, czyli w Systemie Dozoru Elektronicznego (SDE). Ta forma nie tylko pozwala na nieuchronne ukaranie skazanego, ale też daje możliwość spłacenia długu wobec dzieci. Skazany z wyrokiem, zamiast trafić do więzienia, zostanie w domu. Sąd ustali dla niego harmonogram dnia, uwzględniając pracę (godzinowo i zmianowo), obowiązki rodzinne (np. odbieranie dzieci ze szkoły) itd. Na 47 tys. skazanych, którzy do tej pory skorzystali z elektronicznej bransolety, tylko 10 proc. naruszyło warunki SDE. Nie bez znaczenia jest też koszt odbywania kary w więzieniu: za miesiąc z bransoletą trzeba zapłacić 334 zł, a za taki sam okres za kratami państwo płaci blisko 3 tys. zł.

Obecnie kodeks karny zawiera ogólną formułę. Brzmi ona: „kto uporczywie uchyla się od wykonania ciążącego na nim z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki i poprzez to naraża na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". Chodzi rzecz jasna o niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej. ©?