Michal Hvorecky: Tęsknota za Europą Środkową

Europa Środkowo-Wschodnia stała się mrocznym miejscem. A przecież intelektualiści w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech już w latach 80. zastanawiali się, jak do tego nie dopuścić – zauważa słowacki pisarz.

Aktualizacja: 21.10.2018 18:32 Publikacja: 21.10.2018 18:00

Michal Hvorecky: Tęsknota za Europą Środkową

Foto: Adobe Stock

Ostatnio przypomniały mi się prorocze wizje środkowoeuropejskich intelektualistów i dysydentów z lat 80. W tamtych czasach György Konrád w Budapeszcie, Milan Kundera w Paryżu, Václav Havel w Pradze i Czesław Miłosz w Berkeley wypracowywali zaskakujące i ważne postulaty intelektualne, reagując tym samym na podział Europy po II wojnie światowej.

Choć różnili się w swoich wizjach i pozycjach politycznych, łączyła ich wiara w Europę Środkową oraz w to, że jest ona rdzeniem, który powinien świadomie pełnić rolę pośrednika między Wschodem a Zachodem. Czterech opozycyjnych intelektualistów z Węgier, Czechosłowacji i Polski łączyła również świadomość, że pochodzą z krajów, które bez wątpienia należą do kręgu kultury zachodniej.

Chcieli, by Zachód znów zaczął traktować krajobraz historyczny między Bałtykiem a Adriatykiem jak prawdziwie europejski. W czasie zimnej wojny jego europejskość popadła bowiem w niemal całkowite zapomnienie. Mentalne ciążenie ku Berlinowi, Londynowi i Rzymowi stało się dla wschodnioeuropejskich dysydentów filarem w konfrontacji z reżimami totalitarnymi sterowanymi przez Związek Radziecki.

Maksimum różnorodności

Uczestnicy debaty na temat Europy Środkowej wierzyli, że społeczeństwa, z których się wywodzą, włączą do swojego porządku system europejskich wartości wolnościowych, i walczyli w czasopismach podziemnych i emigracyjnych z ideologami dyktatury. Środkowoeuropejczykiem był dla György Konráda ten, kto uważał podział Europy za twór sztuczny. „Bycie Środkowoeuropejczykiem jest pewną postawą, pewnym poglądem na świat, wrażliwością estetyczną na rzeczy skomplikowane, na wielojęzyczność różnych punktów widzenia". Dla Kundery zaś Europa Środkowa oznaczała „maksimum różnorodności na minimum przestrzeni" w przeciwieństwie do minimum różnorodności na maksimum przestrzeni tak charakterystycznej dla ZSRR.

Po upadku muru berlińskiego Europa Środkowa faktycznie zaczęła się rozwijać – w każdym razie było tak przez pewien czas. Za sprawą wejścia środkowo- i wschodnioeuropejskich państw do Unii Europejskiej oraz NATO wiele nadziei i wyobrażeń stało się rzeczywistością. Ustalenia z Jałty i Poczdamu zostały nominalnie przezwyciężone. Dziś jednak wygląda na to – gdy przypatrzeć się bliżej zachowaniom Rosji na frontach wojny informacyjnej – że ustalenia owe pozostają wiążące, przynajmniej nieformalnie.

Aksamitne rewolucje roku 1989 i kryzys migracyjny roku 2015 dzieli ćwierćwiecze zwodniczego spokoju. Dziś Europa Środkowo-Wschodnia znów dryfuje ku Wschodowi, a raczej ciągną ją ku niemu prawicowi populiści – niekiedy na poziomie rządowym – którzy realizują własne plany, nie troszczą się o stan gospodarki, lecz własny interes, przyspieszają bankructwo moralne społeczeństwa obywatelskiego i poddają obywateli wielkiemu praniu mózgów.

Egoizmy, populizmy, idiotyzmy

Tęsknię za ideałami Europy Środkowej, która chciała pośredniczyć i łączyć. Kochałem tamte ideały i nie chcę wstydzić się dzisiaj za swój kraj. Nowy podział UE wynikający z egoizmu państw narodowych i idiotyzmu prawicowych populistów rani mnie i napawa głębokim niepokojem.

Bo przecież Europa Środkowo-Wschodnia ma do zaoferowania znacznie więcej – nie tylko autorytarnych populistów, głosicieli nienawiści, fundamentalistycznych wiernych i wściekłych prawicowców. Wielu aktywnych obywateli dokłada starań, by ze swoich miast, Koszyc, Brna, Debreczyna czy Wrocławia, stworzyć miasta nowoczesne, otwarte na przyszłość. Na wysokim poziomie jest praca środowisk teatralnych i artystycznych, rozrasta się scena klubowa, pisze się i czyta literaturę, inicjuje dyskusje na tematy polityczne. I całkiem dobrze powodzi się gospodarce. Kiedyś wszyscy chcieli tylko wyjeżdżać, dziś jest już inaczej, wielu wraca, by życie było lepsze w ich miastach i regionach, zakładają startupy, zapełniają biura coworkingowe, wspólnoty zrzeszone w siatkach współpracy naukowej i kulturalnej.

Być jak Estonia

Estonia jest przykładem na to, jak być powinno. Tam za pomocą elektronicznej karty obywatelskiej (z której obecnie korzysta 98 procent Estończyków) można zagłosować online, dokonać przelewu bankowego, ubezpieczyć się, w trzy minuty złożyć deklarację podatkową i w pół godziny zarejestrować nowe przedsiębiorstwo. Te innowacje powstały nie z nadmiaru, lecz z biedy, ponieważ podupadłe państwo bałtyckie nie mogło sobie pozwolić na duży aparat państwowy.

Niezbędna transparentność w związku z tym, kto i kiedy ma dostęp do jakich danych w cyfrowo zorganizowanym państwie estońskim, pomaga również w zwalczaniu korupcji. Setki cudzoziemców przenoszą do Estonii swój wirtualny adres zamieszkania, kraj otwiera się na to, co obce i nieznane.

Dlaczego doszło do tego, że przepaść między Estonią a państwami wyszehradzkiej czwórki w ostatnich latach wciąż się powiększa? Jak przełożyć analogowy, przyciężkawy sektor publiczny na język ery cyfrowej? Może cyber-Europa Środkowo-Wschodnia mogłaby generować więcej samowiedzy i zaufania oraz pomóc w akceptacji społeczeństwa otwartego. Jest jeszcze zapotrzebowanie na Europę Środkowo-Wschodnią. Zamiast składać ją na ołtarzu prawicowego populizmu i rezygnacji, powinniśmy wykorzystać obecną szansę.

- tłumaczenie: Karolina Kuszyk

Michal Hvorecký (ur. 1976 r. w Bratysławie), prozaik i publicysta. Jego powieść „Troll" cieszy się w ostatnich miesiącach dużym zainteresowaniem w Europie, szczególnie w Niemczech, gdzie premiera przekładu stanowiła literackie wydarzenie

Ostatnio przypomniały mi się prorocze wizje środkowoeuropejskich intelektualistów i dysydentów z lat 80. W tamtych czasach György Konrád w Budapeszcie, Milan Kundera w Paryżu, Václav Havel w Pradze i Czesław Miłosz w Berkeley wypracowywali zaskakujące i ważne postulaty intelektualne, reagując tym samym na podział Europy po II wojnie światowej.

Choć różnili się w swoich wizjach i pozycjach politycznych, łączyła ich wiara w Europę Środkową oraz w to, że jest ona rdzeniem, który powinien świadomie pełnić rolę pośrednika między Wschodem a Zachodem. Czterech opozycyjnych intelektualistów z Węgier, Czechosłowacji i Polski łączyła również świadomość, że pochodzą z krajów, które bez wątpienia należą do kręgu kultury zachodniej.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji